Całe życie uczymy się czegoś
nowego, co do tego nie ma wątpliwości. Człowiek jako istota niedoskonała z
natury stale musi się ulepszać, wypełniać puste miejsca w mózgu i sercu. Kiedy
trafiłam do Sementii, nauczyłam się, iż dusza po śmierci również może poszerzać
wiedzę oraz zdobywać nowe umiejętności. Tyle, że owe „nowinki” nie dotyczyły
już świata ludzi, a niezmierzonej egzystencji niewidzialnej materii. Jeszcze
niedawno twardo trzymałam się tego poglądu, traktując z góry wszelkie ludzkie
ciekawostki. Nawet, jeśli dostawałam misje na Ziemi, szerokim łukiem omijałam
sklepy, centra naukowe, czy choćby teatry, uważając zainteresowanie tym za
śmieszne. Jakżeż byłam głupia! Zaślepiona fałszywym autorytetem Czcigodnej,
nawet nie myślałam o podważeniu jej tez. Teraz żałowałam. Od czasu wizyty u
Shane’a, po kilkudniowej rekonwalescencji, Justine nieustannie starała się
pokazać mi wszystko, co najciekawsze. Jeździłyśmy na zakupy, chodziłyśmy na
wycieczki, zwiedzałyśmy… Nie przypuszczałam, iż zwykłe życie nastolatki może
być takie ekscytujące. Uczucia, o których dawno zapomniałam, powróciły z
podwójną siłą. Ekscytacja, radość, chęć do wygłupów wręcz eksplodowały we mnie
i to podczas całkiem pospolitych zajęć, jak wspólne oglądanie filmu w telewizji
lub wyjście na miasto po zmierzchu. Na nowo odkrywałam uroki ludzkiej
egzystencji, powoli przypominając sobie własne dzieciństwo i młodość w Grecji.
Racja, trochę się to wszystko różniło, w końcu to kraje zupełnie odmienne
kulturowo, ale zwyczaje nastolatków były całkiem podobne. Zachowywałam się przy
tym niczym dziecko w sklepie z zabawkami. Gdyby nie Justine, już dawno
przekroczyłabym wszelkie granice. Ja, ta, która zawsze się ograniczała! Wprost
sama nie mogłam w to uwierzyć. Kiedy uwolniłam się od widma Czcigodnej, ostatecznie
przekonując samą siebie o jej oszustwie, wszystkie tamy pękły jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Prawa Sementii przestały mnie obowiązywać,
skoro poddałam w wątpliwość ich słuszność. Byłam wolna! Czułam się jak ptak,
którego uwolniono z klatki. Niesamowite. Za namową blondynki wróciłam nawet do
szkoły, choć przecież nie musiałam. Misja się skończyła, więc mogłam sobie
odpuścić. Jednakże argumenty Justine o szkolnym życiu do mnie trafiały. W
Grecji nie zdążyłam tego zakosztować. Z powodu kilku powtórek klasy pierwszej
oraz drugiej nie zdążyłam dostać się do szkoły średniej przed śmiercią. Miałam
jedyną i niepowtarzalną okazję. Czemu by nie skorzystać, szczególnie że
dziewczyna też uczęszczała na zajęcia? Tak właśnie pomyślałam, po czym uległam
jej.
Podsumowując to wszystko można
by uznać, że zapomniałam o swojej obietnicy. Nic bardziej mylnego! Shane
niemalże nie opuszczał moich myśli. Cały czas zastanawiałam się, czy wszystko z
nim w porządku, co robi oraz nad czym się zastanawia. Czy nadal mnie
nienawidzi? Byłam pewna, że tak. W tej sytuacji mogłam jedynie udowodnić mu, iż
się zmieniłam. Oczywiście, aby to zrobić, musiałam wrócić do formy i znowu
stanąć do walki z demonami. Dlatego każdą wolną chwilę poświęcałam trenowaniu
swego ciała oraz ducha. W ludzkiej postaci było trudniej osiągnąć poziom
naprawdę dobrego wojownika, ale nie zamierzałam się poddawać. Przed oczami
wciąż stała mi rozczarowana twarz Shane’a, motywując do działania. Chciałam
znowu móc nazwać się jego sojusznikiem. Pragnęłam usłyszeć ten złośliwy,
głęboki głos i utonąć w otchłani spojrzenia. Głupie, nie? Zachowywałam się jak
ta rażona miłością dziewica, a przecież był tylko sprzymierzeńcem, któremu
miałam zamiar zrekompensować zdradę. Tyle, że… Ostatnimi czasy, przez tę
rozłąkę, zaczęły mnie nawiedzać dziwne pomysły. Na przykład, iż chciałabym się
do niego przytulić… Nerwowo pokręciłam głową. Co też mi przychodziło do głowy?
- To wszystko przez te… nerwy
– mruknęłam bez przekonania, próbując znaleźć wymówkę dla idiotycznych zachcianek.
Czym miałabym się denerwować? Nic, oprócz oczywiście Shane’a, nie wymyśliłam. A
w przypadku chłopaka miałam o co się martwić po wczorajszym wyjściu Justine na
cmentarz. Wróciła ze zsiniałym policzkiem i wyraźnie zszokowana miną. Niemal
natychmiast zdała mi relację z dziwnego zachowania czarnowłosego. Nie pasowało
mi to do niego. Wprawdzie zawsze był wybuchowy, ale żeby uderzyć Justine po
tym, co dla niego zrobiła? Chodziła do szpitala niemal codziennie, zapytując o
jego stan zdrowia, a gdy się obudził, zdawała szczegółową relację z wszystkich
wydarzeń, o których chciał wiedzieć. Nie sądziłam, by był zdolny do
spoliczkowania dziewczyny. Raczej podejrzewałam, iż demon mógł przejść z Sherry
na niego. W końcu do tej pory nie wiedziałam, co się wydarzyło na dachu. Jak
zginęła jego siostra? Ze sprawozdania Justine wynikało, że sekcja nie wykazała
niczego specjalnego. Po prostu długotrwałe wycieńczenie, które doprowadziło do
ruiny narządy i w efekcie spowodowało śmierć. Niby niewinna, całkiem
wytłumaczalna diagnoza, ale ja wiedziałam, co się za tym kryło. Demon. Pytanie,
gdzie znikł po opuszczeniu ciała szatynki. I tu właśnie dochodziłam do
wniosków, że musiał opętać Shane’a. Diabły tego typu nie mogły zbyt długo
przebywać bez jakiegokolwiek żywiciela. Były jak prawdziwe pasożyty – musiały przebywać
w ciele ofiary, powoli ją wykańczając. Inaczej ginęły. Zatem Shane został
opętany. Innego wyjścia nie było.
- Raisa! – Krzyk Justine
słychać było znakomicie, choć znajdowała się na drugim końcu ruchliwej ulicy.
Wybrałyśmy się razem na drobne zakupy, ale jakoś szybko się zmęczyłam, dlatego
postanowiłam poczekać przed centrum handlowym. Przynajmniej tak jej
powiedziałam.
- Coś się stało? – spytałam,
kiedy wreszcie udało jej się przepchnąć przez tłum i stanąć obok. W jej oczach
dostrzegłam powagę. Nie wróżyło to dobrze.
- Właśnie usłyszałam od jednej
ze sprzedawczyń, że w nocy miało miejsce wyjątkowo brutalne morderstwo.
Pamiętasz tego miłego stróża z parku? Znaleziono go w jednej z alejek. Podobno
wyglądał okropnie. Nie wiem, ile w tym prawdy, bo ludzie lubią koloryzować, ale
jeden szczegół mnie zaniepokoił. Miał wyrwane serce. Ręcznie. Wiesz, co to
oznacza?
- Demon, prawda? I to
wyjątkowo okrutny…
- Dokładnie. Musimy
natychmiast wracać do domu, by opracować plan działania. Nie możemy dopuścić do
kolejnego mordu, a podejrzewam, iż jeśli tak to zostawimy, dojdzie do niego
prędzej czy później. Poza tym bardzo prawdopodobne, że przybył po Shane’a. –
Strach ścisnął mi serce na sam dźwięk tych słów. Spodziewałam się tego, ale…
Gdzieś na dnie serca tliła się naiwna nadzieja, iż może odpuszczą. A teraz
złudzenia rozwiały się ostatecznie. Nadchodził czas decydującej bitwy. Byłam
prawie pewna, że niedługo Czcigodna również przypomni o sobie. Atak z dwóch
stron? Nie wyglądało to za wesoło.
- Musisz jeszcze dziś odzyskać
Selene. Czuję, iż w tym wypadku bez niej się nie obejdzie.
- Rozumiem. Zatem nie traćmy
czasu. – Złapałam ją za rękę, ciągnąc w kierunku domu. Chyba wydawała się
zaskoczona tym poufałym gestem, ale po chwili uśmiechnęła się i pobiegła za
mną. Na miejsce dotarłyśmy po jakiejś godzinie biegu, robiąc niewielkie
przerwy. Rzuciłyśmy się do wejścia, jakby od tego zależało nasze istnienie, po
czym obie opadłyśmy bez tchu na podłogę w holu, ciężko dysząc. Szczerze mówiąc,
denerwowała mnie ociężałość ludzkiego ciała. Posiadało tyle ograniczeń… Mogłam
jedynie ufać, że po odzyskaniu Kosy sytuacja ulegnie zmianie. Wolałam nie
ryzykować przejścia do duchowej formy. Jakoś nie czułam potrzeby zwracania
uwagi Czcigodnej na moją osobę, a tak by się stało, gdybym przeprowadziła
rytuał dematerializacji. Poza tym nie chciałam pozbawiać się pierwiastka
człowieczeństwa w sobie. Bałam się, że jeśli zrzucę widzialną powłokę, Śmierć
będzie miała nade mną kontrolę i zmusi niepokornego sługę do powrotu.
Naturalnie takie niebezpieczeństwo istniało również w przypadku odzyskiwania
broni, ale Justine zdradziła mi, iż zna inny sposób na przywołanie Selene,
który umożliwia ominięcie pośrednictwa zwierzchniczki Posłanników. W końcu
dziewczyna była prawdziwą panią linii człowieczego żywota, zatem musiała znać
się na rzeczy.
- Jesteś gotowa? – spytała
znienacka, jednocześnie dźwigając się z parkietu. Kiwnęłam w milczeniu głową.
Tyle jej wystarczyło. Przeniosłyśmy się do dosyć obszernego salonu. Zdziwiłam
się. Nie potrzebne były wcześniejsze przygotowania?
- Domyślam się, że nie
przypomina to wymysłów tej oszustki, prawda? Z moich informacji wynika, iż
wszelkie działania magiczne u Posłanników wymagają przestrzegania specjalnych warunków.
Wszystko przez brak prawdziwego błogosławieństwa. Najwidoczniej nie potrafi go
uzyskać dla swoich marionetek, mimo iż przejęła Hadesa oraz miejsce władczyni
Sementii.
- Nigdy nie próbowałaś go
odzyskać? – wypaliłam, zanim zdążyłam pomyśleć. Po twarzy Justine przemknął cień.
Powinnam była ugryźć się w język. Mogłam się domyślić, że niełatwo jej o tym
mówić.
- Kiedy jeszcze płynęło we
mnie wystarczająco dużo mocy, kilka razy usiłowałam się skontaktować z nim w
ten sposób. Jednakże było to z góry skazane na niepowodzenie. Po pierwsze:
Hades z własnej woli oddał się napastniczce. Prawdopodobnie nie dopuściłby mnie
nawet do swej jaźni. A po drugie: znajdowaliśmy się w innych wymiarach.
Nawiązanie kontaktu utrudniała odległość. Dlatego ani razu nie udało mi się do
niego dotrzeć. W końcu się poddałam. Musiałam żyć dalej, nawet jeśli bez niego
u boku było mi nieswojo – mruknęła, wyraźnie pogrążając się w ponurych
wspomnieniach. Ja to zawsze muszę coś palnąć!
Minęło dokładnie dziesięć
minut, nim się otrząsnęła. Na ładnie wykrojone usta znów wpełzł tak lubiany
przeze mnie uśmiech. Chyba nie chciała się załamywać w obecności osób
postronnych. Zazdrościłam jej tej siły. Potrafiła się opanować w każdej
sytuacji. Rzadko pokazywała, jak cierpi po zdradzie Hadesa i zrzuceniu na
Ziemię. Nie umiałabym tak, gdyby Shane
nagle przyłączył się do wroga… Zaraz. Dlaczego pomyślałam o nim? Przecież
sprawa dotyczyła dwulicowej Kosy, a nie człowieka. Chyba naprawdę działo się
ostatnio ze mną coś dziwnego.
- Czas brać się do roboty.
Jeszcze wczoraj pousuwałam wszystkie sprzęty, byś mogła swobodnie rozgościć się
na dywanie. Zatem usiądź w pozycji kwiatu lotosu – poprosiła, a ja natychmiast
wykonałam polecenie. Następnie nakazała zamknąć oczy.
- Czy wiesz, na czym polega
związek miedzy bóstwem i jego panem? Zapewne wasza kochana Czcigodna nawpychała
wam do głowy bzdur, ukrywając prawdę, byście nie mogli zyskać zbyt wielkiej
władzy. Chociaż w przypadku jej posłusznych laleczek to chyba niemożliwe…
Wybacz, odbiegam od tematu – zreflektowała się. – Otóż nie jest to zwyczajna
przysięga współpracy. Bóstwo zasadniczo samo wybiera swego pana, kierując się
charakterem, umiejętnościami, nierzadko również własnym widzimisię. Kiedy już
wytypuje kandydata, pojawia się w jego podświadomości, pytając o zgodę. W waszym
przypadku wybór bożka oraz akceptacja Posłannika odbywały się tak, iż obie
strony nic o mającym miejsce zajściu nie pamiętały, a następnego dnia delikwent
otrzymywał Kosę ze słowami „oto twój partner”, prawda?
- Całkiem dużo wiesz –
wtrąciłam, usiłując nie uchylać powiek.
- Wspominałam, że resztki mocy
zużyłam na uratowanie cię, nie? Wcześniej mogłam dyskretnie wyciągać informacje
z Posłanników. Nie było tego za wiele, ale każdy strzępek może przeważyć w
przypadku konfrontacji. Wroga powinno się znać lepiej niż samego siebie…
Wracając do tematu, po zawarciu umowy między tobą a Selene wytworzyła się
specyficzna więź duchowa. Nie chodzi tutaj o to, że stałyście się jednością.
Nadal pozostałyście autonomicznymi jednostkami. Jednakże w waszych jaźniach utworzyła
się specjalna droga komunikacji, całkowicie zależna od waszej woli. Jeśli tylko
chcecie, możecie „otworzyć” ten kanał, i mimo dzielącej was odległości,
porozumieć się albo nawet przemieścić do miejsca pobytu drugiej strony. O ile
przesyłanie myśli w ten sposób jest proste, podróżowanie wymaga bardzo dużo
zaufania oraz gotowości na ból, gdyż nie odbywa się na zasadzie zwykłej
teleportacji. Normalnie portalem staje się jakiś fragment przestrzeni, który
posiada specyficzne właściwości. Natomiast w tym przypadku dochodzi do
przejścia przez duszę przywołująca. Po prostu niematerialna część was połączy
się na moment. Poznacie wszelkie myśli drugiej strony – te świadome oraz tkwiące
tak głęboko, że jeszcze nie zdążyły zaświtać w głowie. Jesteś gotowa odsłonić
się przed Selene całkowicie? Musisz sobie odpowiedzieć szczerze na to pytanie.
Jeżeli podejdziesz do próby z wątpliwościami, nie uda się. Nie zdołacie nawet
nawiązać połączenia.
- Ufam jej bezgranicznie –
wyszeptałam uroczyście, pewna swych słów. Lodowa boginka była ze mną od zawsze.
Nigdy nie słyszałam jej głosu, ani nie doświadczyłam obecności, ale od zawsze
czułam, że to coś więcej niż potężna broń. Wstyd się przyznać, lecz jeszcze w
Sementii zdarzało się, iż wylewałam Kosie swe żale. Na szczęście nie zostałam
przyłapana. Domyślałam się, jak to wyglądało z boku – Posłanniczka rozmawiająca
z kawałkiem metalu. Bardzo rozsądne.
- Cieszę się. W takim razie
muszę ci jeszcze powiedzieć o bólu.
Jesteś teraz w ludzkiej formie. Zależy nam na pozyskaniu Selene z domu
Mortengai, u której ją zostawiłaś. Zatem ostrze również będzie musiało przez
ciebie przeniknąć. Jako duch nie odczułabyś tego, jednakże w obecnej sytuacji
rozumiem, że wolisz się nie dematerializować. Lepiej nie wywoływać wilka z
lasu… Nie chcę cię straszyć, ale ona wyłoni się z twego ciała. Będziecie
połączone, więc nie dojdzie do przerwania tkanek, tyle że przenikanie materii
przez siebie jest bolesne. Chyba nawet bardziej od zwykłego zranienia… Nie wiem,
jakiego porównania użyć. Nikt przede mną tego nie robił… Nie mam pojęcia, jak
to odczujesz. Wyrywanie wnętrzności jest w stosunku do owego rytuału miłą
pieszczotą, przynajmniej dla mnie.
Rozumiesz, co mam na myśli?
- Spokojnie, wytrzymam –
mruknęłam, chcąc już przejść do konkretów. Traciłyśmy cenne minuty na omawianiu
oczywistości, podczas gdy Shane był w niebezpieczeństwie. Chciałam jak
najszybciej wytropić potwora, po czym ściąć jego obrzydliwa główkę. Nie mogłam
zawieść chłopaka, pozwalając by diabeł go dopadł. Złożyłam obietnicę, której
naprawdę pragnęłam dotrzymać.
- Widzę, że drażnię cię tym
gadaniem – westchnęła Justine, kręcąc bezradnie głową. Bezbłędnie potrafiła
ocenić stan mego umysłu. – Nie będę przeciągać, skoro nie chcesz słuchać.
- Co mam robić? – wyrwało mi
się. Zniecierpliwienie powoli przejmowało nade mną kontrolę, a przecież
powinnam się wyciszyć.
- Spokojnie, już wyjaśniam.
Powiem ci wszystko teraz, bo gdy zaczniesz, nie wolno mi będzie przerwać.
Postaraj się zapamiętać wytyczne. Najpierw ustabilizuj oddech. Zanurz się we
własnym jestestwie. Wszystko wokół musi przestać się liczyć. Zapomnij o mnie,
tym pokoju, życiu… Nawet o Shanie. Wiem, iż to będzie trudne…
- Daruj sobie – mruknęłam.
Nawet teraz nie potrafiła się powstrzymać. Tłumaczyłam jej, że to nie tak, jak
myśli, ale kiwała tylko głową, nadal wtrącając drobne aluzje, kiedy rozmowa
schodziła na jego temat.
- Ok, natychmiast przestaję.
Kontynuując, kiedy uda ci się oderwać od świata, musisz odnaleźć drzwi
ozdobione symbolem swej bogini –
srebrnym półksiężycem. Jest to nic innego jak wrota do kanału. Otwórz je i stań
na środku pomieszczenia. Wyobraź sobie dokładnie miejsce, gdzie zostawiłaś
Selene. Namaluj ją w głowie z najdrobniejszymi szczegółami, a następnie
zawołaj. Reakcja na pewno nie będzie natychmiastowa, więc musisz wzywać do
skutku. Pamiętaj, by nie pozwolić sobie na utratę wcześniej wykreowanego w
wyobraźni obrazu. Chwila rozkojarzenia wystarczy, by wszystko zaprzepaścić.
- Rozumiem. A co potem?
- Nie potrafię udzielić
odpowiedzi na to pytanie. Każde połączenie jest inne. Wszystko zależy od tego,
jak silnie jesteście zżyte oraz od samej Selene. Przebieg rozmowy wytyczy dalszą
ścieżkę. Ona z pewnością powie ci, w jaki sposób postąpić.
- W takim razie czas rozpocząć
rytuał, prawda? Zatem do zobaczenia po wszystkim. – Uśmiechnęłam się
pokrzepiająco do Justine, zauważając że ma zmartwioną minę. W odpowiedzi
ścisnęła delikatnie moje ramię, po czym wyszła, nie chcąc przeszkadzać.
Początek całego obrządku nie
był dla mnie czymś nowym. Medytacja stanowiła jedną z podstaw rozwoju duchowego
Posłannika. Wprawdzie w Sementii wprawiano się w stan oderwania od świata, by
zdusić resztki drzemiących emocji lub trenować nieugiętą wolę, ale… Nieważne.
Powinnam się cieszyć, iż mam ułatwione zadanie, zamiast rozpamiętywać
przeszłość. Wzięłam głęboki wdech, czując jak ożywczy tlen wypełnia każdy zakamarek
ciała. Rozkoszowałam się chwilą, kiedy zmysły ulegały wyciszeniu. Wszystko
wokół powoli zanikało, gdy tak raz za razem nabierałam i wypuszczałam
powietrze. Myśli, które do tej pory kołatały w głowie, przestały mieć
znaczenie. Zupełnie, jakby odlatywały w niebyt wraz z wydechem. Dźwięki,
zapachy… Rzeczywistość zlała się w jedną, wielką plamę, powoli przekształcającą
się w pustkę. Miałam wrażenie, jakbym oddalała się od tego wszystkiego. Coraz
dalej i dalej…
Dosłownie sekundy
dzieliły mnie od zagłębienia się we własnej podświadomości. Zdążyłam pomyśleć,
że chciałabym pójść kiedyś z Justine na kawę, po czym ot tak znalazłam się w
innym świecie.
Wszystko wokół mnie tonęło w bieli. Początkowo myślałam, że trafiłam
już do kanału, o którym wspominała blondynka i mam do czynienia z żywiołem
Selene, ale… Nie czułam zimna, choć przybyłam tu jako istota posiadająca ciało.
Mało tego, nigdzie nie widziałam lodu lub śniegu. Po prostu pusta, biała
przestrzeń jarząca się dziwnym, zamglonym światłem oplatającym mnie niczym
pajęcze nici. Gdzie się znalazłam? Przecież nie tak wyglądała moja płaszczyzna
duchowa. Doskonale pamiętałam, że był to pokój w odcieniach fioletu, w
niektórych miejscach poprzetykany czarnym aksamitem. Czyżbym wykonała coś źle?
Stosowałam się do zaleceń dziewczyny i byłam pewna, iż wszystko poszło dobrze,
lecz to otoczenie… Chcąc nie chcąc, musiałam próbować dokończyć zadanie.
Ruszyłam przed siebie, rozglądając się za drzwiami ze srebrnym półksiężycem.
Bezskutecznie. Wszędzie natrafiałam na zimny, niewzruszony mur. Powoli
ogarniała mnie panika. Trzepotała wewnątrz
niby drżący motyl – jeszcze
nieśmiała, ale pełna ukrytej siły. Zamrugałam oczami, próbując powstrzymać łzy.
Nie spodziewałam się takiego obrotu zdarzeń. Gdybym przynajmniej mogła uwolnić
się od tego blasku! Osaczał mnie jak cichy prześladowca, nie dając szans na
ucieczkę. Oplatał całe jestestwo, klejąc się do najdrobniejszej cząstki duszy.
Przenikał mnie na wskroś, poznając wszelkie tajemnice, uczucia oraz pragnienia.
Opadłam na kolana, nerwowo szarpiąc się z napastnikiem, ale cóż mogłam uczynić
wobec bytu tak nieuchwytnego? Jedynie uznać swoją przegraną. Mimo to nie
ustawałam w walce. Miałam dla kogo wrócić! Obiecałam Shane’owi, Justine… Nie
mogłam pozwolić się pochłonąć!
- Dlaczego go odrzucasz? – Głos przypominający dźwięk dzwoneczków
rozbrzmiał tak niespodziewanie, że zastygłam ze zdumienia. Jakim prawem był tu
ktoś jeszcze? Nie dzieliłam z nikim duszy. Teoretycznie nie istniał byt, który
mógłby się tu wedrzeć z wyjątkiem Selene. Na wspomnienie lodowej pani poczułam
coś na kształt ulgi. Może to jednak ona?
- Nie do końca – usłyszałam. Czyżbym wypowiedziała pytanie na głos?
Nie, niemożliwe. Jeszcze wiedziałam, co robię. W takim razie musiała czytać mi
w myślach…
- Masz rację – odparła spokojnie, nagle stając tuż przede mną. Z
zachwytu nie mogłam złapać tchu. Naprzeciwko siebie ujrzałam wysoką kobietę w
białej, balowej sukni. Jej kruczoczarne włosy opadały aż do ziemi, zwijając się
w grube loki. Smukła sylwetka miała w sobie coś z łabędzia – pełna gracji i
dumy, z pewnością wzbudziłaby zazdrość u niejednej modelki. W delikatnym,
bladych dłoniach trzymała wachlarz, który mienił się wszystkimi odcieniami
błękitu. Zasłaniała nim szczelnie twarz, przez co nie mogłam jej dostrzec.
Jednak byłam przekonana, że jest równie zachwycająca jak reszta.
- Kim jesteś? – wykrztusiłam, próbując zapanować nad emocjami. Z
jakiegoś powodu miałam ochotę rzucić się na nią i wyściskać jak drogą
przyjaciółkę.
- Stanowię twoją moc, aczkolwiek nigdy nie nazywałam się Selene.
Podobieństwo naszych umiejętności wynika jedynie faktu, iż nie mogłam ukazać
swej prawdziwej potęgi.
- Którym więc bóstwem jesteś? Przecież Posłannicy…
- Dziecko, ależ ciebie nie można nazwać Posłannikiem.
- To kim…? – jęknęłam, nieprzygotowana na takie rewelacje. Przez tyle
lat żyłam w Sementii, zajmując się przeprowadzaniem duszy. A teraz mówi mi, że
nie jestem sługą Śmierci? Musiało jej się coś
pomylić.
- Nadal nie jesteś gotowa – mruknęła cicho z wyraźnym niezadowoleniem.
Jakby to była moja wina… Zresztą, na co miałam być przygotowana?
„Światłość i ciemność
byty dwa.
Tak bardzo różne,
a tak sobie bliskie…”
Śpiew pięknej pani rozbrzmiał w białej sali jak trel rajskiego ptaka.
Znałam tą piosenkę… Nie słowa, ale melodię. Gdzie ją wcześniej słyszałam?
Wydawało mi się, iż w odległej przeszłości… Może jak byłam dzieckiem? Nie, to
było znacznie wcześniej. Poprzednie wcielenie? Przecież nie istniało coś
takiego jak reinkarnacja. Jeżeli raz przekraczało się granicę między życiem
doczesnym a wiecznym, powrotu nie było.
- Nie wysilaj się. Teraz sobie nic nie przypomnisz. – Pochłonięta
rozwiązywaniem zagadki własnej pamięci nie zauważyłam, że przestała śpiewać.
Chciałam ją o zapytać o tyle rzeczy… Już nawet otworzyłam usta, ale skinieniem
dłoni dała mi znać, bym zamilkła. Posłusznie wypełniłam polecenie. Z bliżej
nieokreślonego powodu czułam do niej respekt.
- Nie należy zmieniać tempa wydarzeń, wiesz? Wrócisz tam teraz razem ze
swoją bronią, nie pamiętając o naszym spotkaniu. Kiedy nadejdzie pora, pojawię
się ponownie. Póki co realizuj plany, walcz i chroń tych, których kochasz. W
końcu to wpisane jest w twoją naturę. – Uśmiechnęła się ciepło, po czym
wyszeptała kilka dziwnych słów. Ledwie zamknęła usta, Selene pojawiła się przed
nią w formie bojowej. Wyglądała wspaniale. Już zapomniałam, jak urocza
potrafiła być moja Kosa.
- Ulepszymy ją trochę. Co ty na to? – Machnęła niedbale wolną dłonią.
Gdybym nie widziała tego na własne oczy, nie uwierzyłabym. Oręż, który dostałam
od Czcigodnej, przeszedł transformację. Zniknęły dzwoneczki, a w ich miejsce
pojawiły się białe lotki. Rękojeść oraz ostrze oplotło srebrne pnącze z
wygrawerowanymi dziwnymi znakami. Cała broń pokryła się drobniutkimi
kryształkami, wyglądającymi jak szron. W kilku miejscach pojawił się szary
nalot.
- Jaki ci się podoba?
- Jest piękna, ale… Czemu to ma służyć?
- Lód wytwarzany przez Selene, jak ją zwiesz, zawierać będzie specjalną
truciznę niszczącą diabelskie moce. Nie tylko zranisz tym demona, ale sprawisz,
że poziom jego potęgi spadnie. Takie swego rodzaju egzorcyzmy. Poza tym, czyż
nie miałaś do niedawna wątpliwości dotyczących wiarygodności historii
blondwłosej córki Cerery? Przy pomocy Kosy będziesz mogła sprawdzić, czy twoja
dotychczasowa pani jest demonem. Niestety,
nie działa to na Posłanników, więc uważaj, gdy spotkasz jakiegoś.
- Powiedziałaś, że nie będę pamiętać o spotkaniu. Zatem…
- Wiem, o co chcesz zapytać. Informacje na temat działania Selene
pozostaną w twojej duszy. Dopiszę do nich po prostu inny przebieg wydarzeń.
- Dlaczego? – spytałam, zawierając w krótkim słowie swoją niepewność,
strach i zagubienie. Miałam mętlik w głowie. O co w tym wszystkim chodziło? Kim
ona jest? Czego chce?
- Kiedy nadejdzie czas, wszystko zrozumiesz – odparła, znikając we
wszechobecnym blasku. Poczułam, jak kręci mi się w głowie. Biały pokój zaczynał
zanikać. Wracałam na Ziemię.
***
Witajcie! Jak widzicie rozdział udało mi się napisać przed Wielkanocą. Niestety, trochę marny jakościowo, ale więcej nie jestem w stanie z siebie wykrzesać. Po prostu chwilowo się wypaliłam. Miejmy nadzieję, że to tylko przejściowe.
Podoba Wam się nowy szablon? Mnie bardzo. Rzadko kiedy jestem tak zadowolona ze szaty graficznej bloga. Piękne dzięki, Da Fne!
Blog przechodzi teraz małe renowacje. Przede wszystkim jestem w trakcie lekkiej przeróbki i korekty rozdziałów. Zauważyłam, że sypie mi się miejsce akcji, niektóre opisy są zbyt ogólnikowe, a także mam parę niezgodności i przeoczeń. Poza tym, jak możecie dostrzec, dodałam zakładkę z pytaniami. Trochę zgapiłam od Aivalar (przepraszam), ale to tylko dlatego, iż uznałam taki dodatek za fajny pomysł. Jeśli więc macie jakieś pytania do mnie na temat opowiadania, bohaterów, czy też mojej osoby - zapraszam!
W zakładkach pojawią się również drobne zmiany, głównie w "Bohaterach". Pojawi się postać Śmierci oraz Millianny. Formy opisów też będą inne. Dlaczego piszę w czasie przyszłym? Bo wszystko jest w trakcie tak naprawdę i jeszcze nie skończyłam.
Oprócz tego postaram się odpisywać pod każdym komentarzem. Bardzo miło jest w ten sposób korespondować z czytelnikami, o czym się już zdążyłam przekonać.
Co sądzicie o samym rozdziale? Jak wspomniałam, jest nieco słaby, no ale ostateczną ocenę pozostawiam Wam. Spodziewaliście się takiego obrotu sprawy? Macie jakieś teorie? Chętnie poczytam;) Może akurat komuś uda się mnie rozpracować.
Ach, przepraszam za takie zaległości na Waszych blogach. Mam teraz sporo zajęć, lecz postaram się w najbliższym czasie napisać u każdego choć parę słów. To, że nie komentuję, nie zawsze znaczy, iż nie czytam.
Rozdział dedykowany Nymerii. Ślicznie dziękuję za Twoją obecność i wsparcie.
Dodatkowo wszystkich zainteresowanych zapraszam na Szukając Utraconych Skrzydeł - swego rodzaju internetowy pamiętnik. Już tam dowiecie się, na jakich zasadach będzie funkcjonował. Start pamiętnika zaplanowałam na sobotę, więc zapraszam.
Ojojoj! Już drugi raz dedykujesz mi rozdział! Jestem bardzo mile zaskoczona i bardzo dziękuję za dedykację. Skoro już się tutaj znalazłam to mam zamiar zostać do samego końca i nic tego nie zmieni. No i oczywiście zawsze służę dobrą radą :D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to nie wiem czego od niego chcesz! Jest dobry, nawet bardzo dobry i moim zdaniem niczego mu nie brakuje. Twoje opisy już dawno podbiły moje serce. "Wędrówka" Raisy po Selene... powiem Ci, że nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale podobało mi się! A szczególnie ta kobieta w białej sukni i mega długich włosach. Miałam jej wizję przed oczami, oczywiście najbardziej do gustu przypadły mi włosy, ale to taki drobny szczegół. Co tu dużo mówić... to chyba dobrze, że dziewczyna będzie miała "ulepszoną" broń, co? Przynajmniej ja tak uważam, będzie zadawała ból demonom i wgl. Już się doczekać nie mogę, no! Pisz szybko nowy rozdział, bo chcę więcej, więcej, więcej!
Pozdrawiam serdecznie ;*
AA! Zapomniałam dodać, że bardzo podoba mi się nowy szablon. Chodzi chyba o kolory, które od razu przypadły mi do gustu. Poza tym wszystko jest takie delikatne i nie ma przesady.
UsuńTo chyba tyle :x
Cieszę się, że rozdział się podobał;) Ja sama mam słabość do takich długich włosów, więc musiałam w końcu je wykorzystać;)
UsuńSzablon... Bardzo lubię klasyczne połączenie czerni i bieli;) A co do nowego rozdziału, postaram się na Wielkanoc;)
„Chciałam ją o zapytać o tyle rzeczy… Już nawet otworzyłam usta, ale skinieniem dłoni dała mi znać, bym zamilkła.” – bez jednego „o” :D
OdpowiedzUsuńA ja uważam, że wcale ten rozdział nie jest marny jakościowo. Weź, daj spokój z tą skromnością, no! Naprawdę, nie musisz umniejszać swojego !NIEWĄTPLIWEGO! talentu! Przecież każdy i tak wie, że umiesz pisać i, ba, robisz to rewelacyjnie, więc kłamstwami na swój temat nie zmienisz niczyjego zdania. Po prostu za bardzo przyzwyczaiłaś czytelnika do tego, iż wszystkie Twoje rozdziały nawet te „marnej jakości” są po prostu super. ;)
Po tym rozdziale to mi w głowie tylko jedno pytanie utknęło. Jak zareaguje Raisa, gdy dowie się, że to właśnie Shane zamordował tego dziadka? Bo to on, prawda? Tak wynika z poprzedniej notki ( jeśli słowo „notka” nie jest umniejszeniem wartości tekstu tam zawartego! ). Z pewnością nie będzie to dla niej łatwe. Może nawet pomyśli, że chłopak został już opętany przed demona, ale mimo tego będzie chciała mu pomóc? W końcu go kocha, prawda?
Oj tak, kocha go. Ot, tak by sobie nie myślała o tym, że chciałaby go przytulić. Nie, nie, nie… nie ona. Raczej nie pozwoliłaby sobie na takie… odchyły umysłowe, gdyby naprawdę nie zależałoby jej na chłopaku. Pytanie kolejne więc się nasuwa: Czy, kiedy dowie się, co się dzieje z Shane’em, kim jest, czego się dopuścił, będzie mogła ot tak o tym zapomnieć i dalej będzie chciała zawrzeć z nim sojusz? A może wtedy jej postawa odwróci się o 180 stopniu i uzna, że nie ma już dla niego ratunku. No, chyba, że śmierć… ? Naprawdę, nie mogę się już doczekać tego momentu. Oj… nie mogę! ^^
A co do opisów, to… Jak możesz narzekać na długość opisów? Błagam się! To właśnie w szczegółowych, drobiazgowych, długich opisach tkwi magia! To dzięki nim można wrzucić się całkowicie w wykreowany świat! Więc, proszę Cię, nie narzekaj na nie i za nic ich nie skracaj, bo jesteś w tym świetna, a tak, to jedynie odbierzesz sobie umiejętności i Twoje dzieło na tym utraci, no! Ty to piszesz, więc możesz robić, co Ci się żywnie podoba. Zresztą… Myśmy są dusze artystyczne! Poeci – ptaki! Musimy mieć piękne opisy, bo dialogi, ich ogromna ilość jest dla prymitywów!
Nie no, żartuję z tymi poetami i prymitywami, ale naprawdę. Opisy masz rewelacyjne, więc nie zmieniaj tego ^^
I jeszcze, jeszcze. Tak! Podoba mi się ten szablon. Naprawdę mi się podoba.Jest taki delikatny, wyważony... W dodatku kolory jakby odzwierciedlają sytuację, która panuje w opowiadaniu. Bo przecież czerń i biel doskonale pasują do demonów, walki dobra ze złem, czyż nie? ^^
ja naprawdę miałam odczucie, że ten rozdział jest gorszy od paru poprzednich! No, ale skoro sie podoba, to już sie zamykam. Dzięki za wskazanie błędu, jakoś go przeoczyłam.
UsuńJak zareaguje Raisa... Jeszcze sama nie wiem, ale już mogę powiedzieć, że do ich spotkania raczej szybko nie dojdzie;P W końcu Śmierć nadal czyha. Tak więc poczekasz sobie trochę niestety;)
Ja właśnie miałam odczucie, że ten rozdział jest zbyt naszpikowany dialogiem;D
No i cieszę sie, że szablon sie podoba, bo mnie zachwycił;)
A ja napiszę krótko bo mam gorączkę. Rozdział jest bardzo ciekawy pomimo że taki opisowy. TEgo było trzeba bo wyczynach Shane'a. Też jestem zachwycona tą kobietą i jej włosami :p a co do Selene to mimo, że teraz będzie lepsza to jakoś mi brakuje dzwoneczków, strasznie mi się podobały :p Szablon jest bardzo ładny i dopiero dziś przyszło mi do głowy co on mi przypomina tzn. tą scenę w której shane przyszedł do domu Raisy a ona siedziała w ogrodzie wsród kwiatów
OdpowiedzUsuńCiekawe masz skojarzenia z szablonem. Wiesz, że nawet o tym nie pomyślałam? Ale masz rację;) Kobieta z włosami... Bez wątpienia to dość skomplikowane;) No, a ja myślałam, że w rozdziale jest za dużo dialogu hmm...
UsuńKochana, nie przejmuj się, niczego ode mnie nie zgapiłaś - ja też podstronę z pytaniami utworzyłam, widząc takowe na innych blogach :) W sumie to sama nie wiem, kto to zapoczątkował. A szablon jest śliczny - według mnie idealnie pasuje do Twojego opowiadania.
OdpowiedzUsuńJa wcale nie uważam, by ten rozdział był słaby. Tak naprawdę chylę przed Tobą czoła, ponieważ tak obrazowo opisałaś proces wzywania Selene, a także rozmowę Raisy z tajemniczą kobietą, że miałam wrażenie, iż to rzeczywistość. Mnie ciężko jest dobrze przedstawić takie nadnaturalne rzeczy, a Tobie wyszło to znakomicie :) Coraz bardziej lubię Justine. Wcześniej byłam do niej sceptycznie nastawiona, a teraz - nawet jako pani żywota - wydaje się naprawdę sympatyczna i wrażliwa. Raisa jest więc w dobrych rękach. Co do Shane'a... Naprawdę się o niego boję. Przecież to on zmasakrował tego mężczyznę, prawda? Demon przejmuje nad nim kontrolę. A nasza była Posłanniczka wciąż o nim myśli, bo, jak sądzę, darzy go cieplejszymi uczuciami niż jej samej się wydaje :) W każdym razie mam nadzieję, że teraz, kiedy Raisa odzyskała swoją Kosę, ruszy do walki z mroczną siłą i pokona ją. Może wówczas Shane zobaczy, że nie jest zła, że dotrzymała swojej obietnicy. Zresztą nie wierzę, by on za nią nie tęsknił. Wcześniej zbliżyli się do siebie i tego się nie da tak po prostu wymazać.
Mnie się rozdział bardzo podoba i niecierpliwie będę oczekiwała na kontynuację :)
Pozdrawiam :*
No to sie cieszę, że niczym cię nie uraziłam. Cieszę sie, że uważasz ten opis za udany. W sumie długo sie zbierałam, żeby dokończyć ten rozdział i nawet teraz nie jestem zadowolona, bo gdzieś brak mu trochę magii. Tobie jest źle przedstawić nadnaturalne rzeczy, a nie szarą rzeczywistość. Ni potrafię pisać o zwykłym życiu jak ty;) Justine jest naprawdę pozytywną postacią, jedną z niewielu do końca dobrych, więc cieszę sie, że sie do niej przekonałaś. Shane ma przed sobą piekło bez wątpienia. Teraz go trochę podręczę hahaha. Raisa z pewnością będzie próbowała walczyć, ale w sumie to Shane teraz jest złem,więc co się wydarzy? Nie można też zapominać o Śmierci czy choćby Ivie;)
UsuńMarny jakościowo? Chyba sobie żartujesz:) Uważam, że to jeden z Twoich najlepszych rozdziałów, zaś scena rozmowy Raisy z (ehm... nieznajomą?) wyszła Ci znakomicie. Jestem pod wrażeniem:) Teraz przyjdzie tylko czekać na ostateczne starcie i ratunek Shane'a. Ciekawe co takiego przygotowałaś na sam koniec, założę się, że będzie to coś naprawdę specjalnego:)
OdpowiedzUsuńSzablon jest piękny. Uwielbiam takie delikatne rysunki, ten doskonale oddaje nastrój opowiadania i pasuje również do tego rozdziału. Podoba mi się:)
Czekam na więcej:) Pozdrawiam serdecznie:)
Końcówkę mam już w sumie w głowie narysowaną. Mam nadzieję, że uda mi się nią zachwycić, ale słowa są zawsze bardziej ułomne niż wyobrażenia. Skoro sie podobało, jestem szczęśliwa. Zawsze ze zniecierpliwienie czekam na opinie innych;)
UsuńUwielbiam czytać nowe rozdziały u ciebie! Co prawda w tym brakowało mi trochę Shane'a, ale przecież nie można mieć go bez przerwy, czasem trzeba za tym chłopakiem zatęsknić. Pomijając jednak już ten drobny aspekt, muszę przyznac, że mnie nieco zaskoczyłaś przebiegiem akcji. Może nie tyle próbą odzyskania Selenę, co tą piękną kobietą, która ukazała się Raisie zamiast niej. Tego zdecydowanie nie było w planach, a muszę przyznac, że mnie nieźle zaintrygowało, tym bardziej, że nieznajoma brunetka stwierdziła, że jest mocą dziewczyny i że naszej kochanej duszyczki nie można nazwać tak po prostu Posłanniczką. Zatem kim naprawdę jest? Dałaś mi niezła zagadkę do przemyślenia. Jak widać nie tylko Shane jest w jakiś sposób wyjątkowy. Nie ma co nieźle się tych dwoje, skoro tak dobrało. Mam tylko nadzieje, że w końcu chłopak wybaczy Raisie i zrozumie, że to, co powiedziała mu w szpitalu jest prawdą. Cóż będę oczekiwać ciągu dalszego. Jesteś genialna w ciągłym rozwijaniu akcji i dodawaniu nowych wątków. Kiedy już myślę, że co nieco wiem nagle na jaw wychodzą kolejne tajemnice i mnożą się nowe. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobało;) Tak, Raisa jest wyjątkowa, a tych dwoje dobrało się kapitanie. Zresztą zobaczysz;) Nie spodziewałam się, że Shane może być tak lubiany. Nie wiem jeszcze, z jakiej perspektywy będzie kolejny rozdział. Podejrzewam, że Raisy;) Kobietka jeszcze nieźle zaskoczy, tak myślę. Jestem ciekawa, czy zgadniesz, kim jest, zanim to ujawnię;) Wbrew pozorom to prosta zagadka. A ciąg dalszy wkrótce;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMoże i jest to prosta zagadka, ale zdaje mi się, że mimo wszystko nie udałoby mi się trwanie odnaleźć jej rozwiązania, chociaż może... Nie chyba poczekam na więcej wskazówek, albo zwyczajnie na to, aż rozwikłasz nam tę tajemnicę:)
UsuńZresztą już chciałabym zobaczyć, jak tych dwoje bohaterów kapitalnie się dobrało. Co prawda od początku odbierało się takie wrażenie, ale teraz nabiera to dla mnie coraz większego sensu :)
Na początek, to bardzo cię przepraszam za opóźnienie. Ostatnio brak weny i czasu osiągnął apogeum. Mam nadzieję, że teraz przyjdzie pora na normalizację ;)
OdpowiedzUsuńW każdym razie jestem, przeczytałam, a rozdział tradycyjnie bardzo mi się podobał. Nie masz na co narzekać, bo wszystko co wychodzi spod twojej ręki jest niesamowite, prawdziwy majstersztyk, naprawdę. Podziwiam cię za te rozbudowane i barwne opisy, szczególnie te dotyczące uczuć głównej bohaterki. Niesamowite ;)
W sumie to nie dziwię się, że w dziewczynie coś w końcu pękło. Jakby na to nie spojrzeć była cały czas okłamywana, a teraz zyskała szansę na nowe życie. To jasne, że chce nadrobić te wszystkie lata, na nowo poznać uroki ludzkiej egzystencji.
Jednocześnie wciąż myśli o Shanie. Kurczę, wydaje mi się, że chłopak jest dla niej dużo ważniejszy, niż chce przyznać to nawet przed samą sobą. Ich relacje chyba przekroczyły już wymogi stawiane przez pierwotne zadanie przez fałszywą Czcigodną. Mam nadzieję, że Shane niedługo przejrzy na oczy i jednak jej wybaczy. Na razie jednak chyba nie jest tak do końca sobą, o czym świadczył poprzedni rozdział. A może właśnie jest? Kurczę, zaczynam za bardzo główkować i to się robi niepokojące ;)
Bardzo podobał mi się ten rytuał przywołania Selene, czy jak to tak nazwać, oraz spotkanie z niezwykłą kobietą. Wszystko opisałaś tak ładnie, dokładnie, że wyobrażenie sobie tej scenki nie wymagało zbyt dużego wysiłku. Prawdziwa magia ;) Jednocześnie wszystko jest owiane tajemnicą, a ja mam kompletną pustkę w głowie i pragnę się jej pozbyć. Skoro Raisa nie jest Posłannikiem, jak myślała do tej pory, to kim jest? Na co jeszcze nie nadszedł odpowiedni czas? To wszystko jest strasznie skomplikowane, ale Raisa od początku była niesamowita i różniła się od innych. To jasne, że nic w jej życiu nie będzie łatwe i normalne.
Zastanawia mnie również to, jak potoczy się spotkanie z chłopakiem, bo w końcu kiedyś do niego dojdzie. Jak ona zareaguje na wiadomość, że to właśnie on, a nie jakiś demon, zabił niewinnego staruszka? Ciekawe.
Chcę więcej, no!
Na koniec jeszcze dodam, że szablon jest wprost niesamowity. Wspaniale pasuje do opowiadania i do samej Raisy, przemiany jaka w niej zaszła.
Pozdrawiam serdecznie!
Nie masz za co przepraszać. Doskonale to rozumiem, sama zawsze się u Ciebie spóźniam. Jejku, tak mnie chwalić... Niemniej cieszę się, że sie podoba. I muszę powiedzieć, że w przypadku Shane'a wcale nieźle główkujesz. No i masz rację, w Raisie coś pękło. Uwolniła się, ale co dalej? Na pewno Śmierć tak łatwo nie odpuści. Raisa nie zdaje sobie sprawy ze siły swoich uczuć. Albo inaczej - próbuje je zlekceważyć. No, a jak to zwykle z miłością bywa, raczej się nie udaje. Kim jest Raisa? To nie takie trudne. No, ale nie będę podpowiadać, to ma być niespodzianka;)
Usuń
OdpowiedzUsuńŻe co? Słaby? Hahahaha. Dobry żart. Naprawdę. Rozdział wcale nie jest słaby. Wyszedł Ci rewelacyjnie. :)) Nie mam pojęcia, co Ci w nim nie pasuje. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo chciałabym chociaż raz napisać taki świetny rozdział, jak Twoje. :) Raisa nie chce się przyznać do tego, że zależy jej na Shanie. W sumie nic dziwnego. Tyle się między nimi wydarzyło i w ogóle wszystkie te wydarzenia... Lepiej by było dla nich, gdyby nigdy się nie poznali. Mimo to mam nadzieję, że jeszcze wszystko się między nimi ułoży. Raisie na pewno uda się uwolnić Shane'a od tego demona. Nie może być inaczej. :d Kim była ta kobieta, jeśli nie Selene? I kim jest Raisa, jeśli nie Posłanniczką? Heh, sprawy jeszcze bardziej się komplikują. Ale najważniejsze, że Raisa odzyskała kosę, w dodatku ulepszoną. Szablon jest bardzo ładny. :)
Co mi w nim nie pasuje... Wydaje mi sie, że nie ma tej magii, którą chciałam zawrzeć. Ale to miło, jeśli ci się podoba;) Raisa... Ona nie bardzo jeszcze rozumie swoje uczucia. Absurdalną póki co wydaje jej się miłość do Shane'a. Czemu lepiej byłoby, gdyby się nie poznali? Cóż, biorąc pod uwagę moją koncepcję, nie mogli się nie spotkać. Czy uda jej się uwolnić... To jest dużo bardziej złożone, niż się wydaje.
UsuńBleh! Przepraszam za to opóźnienie. Jeszcze trochę dłużej i z powodzeniem mogłabym iść pracować do PKP. ;)
OdpowiedzUsuńJak wiesz, bardzo czekałam na rozdział z perspektywy Raisy. I stwierdziłam właśnie, że Ty mnie wiecznie czymś zaskakujesz. Spodziewałam się, że dziewczyna będzie załamana i nie będzie miała ochoty wyściubić nosa z domu, a Ty mi takie niespodzianki przedstawiasz! Mimo wszystko miło czytało się o tym, jak Raisa ponownie otwiera się na świat. I to, że ciągle jednak myśli o Shanie tkwiły z tyłu głowy... Ach. Teoria Raisy co do tego, że Shane'a opętał demon Sherry wydaje się logiczna, ale mi się wydaje, że to coś innego. O wiele gorszego.
Zawsze się zastanawiałam nad więzią pomiędzy Posłannikiem i ich bronią (ciekawiło mnie, czy pójdziesz w tym samym kierunku co Kubo) i cieszę się, że przedstawiłaś całą sprawę tak szczegółowo. :D I z jaką niechęcią Justine wypowiada się o wszystkim, co ma coś wspólnego z Czcigodną! Miałam taki mały, perfidny uśmieszek, gdy czytałam te fragmenty.
Więc Raisa nie jest Posłanniczką. Więc czym? Nie mam zielonego pojęcia... Tak się zastanawiam - czy nie było żadnego innego sposobu, by odzyskać Selene? Cały proces wydaje się strasznie bolesny i skoro broń będzie musiała się wydostać przez ciało Raisy, to będzie sporo ran, prawda? A obydwie chyba stwierdziły, że nie mają wiele czasu, tym bardziej więc uleczenie tych ran zajmie sporo czasu, czyż nie?
To właściwie jedyne zastrzeżenie z mojej strony. Cieszę się, że postanowiłaś odpowiadać na komentarze czytelników - tyle dyskusji, jej! Zaglądałam na Twój pamiętnik internetowy, ale na razie nic tam nie ma. Mam nadzieję, że niedługo się to zmieni. :)
Pozdrawiam cieplutko w te irytujące, zimne dni!
Witaj;)
UsuńNo cóż, ja również mam tempo komentowania jak PKP, więc nie jesteś sama. Raisa nie jest istotką, która by sie załamała po czymś takim. Ona pragnie udowodnić Shane'owi, że sie myli. Poza tym Justine nie dałaby jej tak po prostu się dołować. Co do Shane'a, dobrze ci się wydaje;P To byłoby za proste;)
Związek między Posłannikiem a bronią... Miałam nadzieję, że udało mi sie w miarę przystępnie to wytłumaczyć. Nie chciałam do końca zżynać od Kubo, bo w końcu to autorskie opowiadanie;)
Przy przywoływaniu Selene, nie wiem, czy to dobrze wyjaśniłam, ale nie dojdzie do ranienia. Ból wynikałby z przenikania cząsteczek obu dusz. Naruszenia ich struktury itd. Nie ma to nic wspólnego z ciałem. Mimo wszystko Raisa nadal jest Posłanniczką, więc może robić takie bajery. No a zresztą, i tak wszystko pójdzie inaczej, skoro samo spotkanie nie przebiegło zgodnie z planem.
Kim jest Raisa? To mała podpowiedź. W budowaniu postaci Raisy i Shane'a ostatecznie użyłam pewnej platońskiej teorii o duszach. Poza tym należy też zwrócić uwagę na opowieść Justine. Tam jest taki szczegół.
Pozdrawiam i cieszę sie, że zdołałam cię zaskoczyć;P
Coś w tym jest w tym PKP, że zaraża innych swoją powolnością. Chociaż ja z ich usług korzystam raczej sporadycznie.
UsuńNo tak... ale mimo wszystko Shane jest tym, który na nią tak mocno zadziałał, z trudem zdobyła jego zaufania i je straciła. Ale chyba nie doceniłam jej i Justine.
Nie wiem w sumie, czy ktoś oprócz Kubo podkreślał stosunek między bronią i jej właścicielem... Przynajmniej nigdy się z tym nie spotkałam.
Jah, dziękuję za klarowne wytłumaczenie, kłania się czytanie ze zrozumieniem (-10 pkt). :)
Platon. To mnie teraz załatwiłaś. Filozofia to moja słaba strona. Bardzo słaba. Bardzo, bardzo słaba.
Również pozdrawiam i również się cieszę!
Ja myślę, że Raisa może być ogólnie niedoceniania, ale to stopniowo się zmieni. W końcu staje się coraz bardziej samodzielna;) Również nie spotkałam sie z określaniem takie związku... no cóż, bezczelnie sobie pomysł od Kubo podkradłam, aczkolwiek starałam się zrobić to po swojemu. A co do filozofii, również za nią nie przepadam, jednakże ta teoria bardzo mi sie spodobała. Można nawet rzec, że jest dość romantyczna.
UsuńW końcu udało mi się przeczytać. Odkąd dostałam informacje o nowym rozdziale tylko czekałam aż znajdę wolną chwilę.
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie wiem jak możesz mówić że ten rozdział jest słaby. Jest jak zwykle świetnie napisany, a dzięki opisom każdą scenę widziałam jakby to działo sie naprawdę przed moimi oczami.
Mam dwie własne wersje tego kim może być kobieta która pojawiła się zamiast Selene i jakaś tam wizje tego kim może okazać się Raisa. Nie mogę sie więc doczekać aż nam to zdradzisz.
Już nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału i dalszych tajemnic.
Szablon jest wspaniały taki delikatny ale dzięki tej czerni zyskał cos takiego... No trudno mi to opisać. Po prostu najbardziej ze wszystkich pasuje do treści bloga.
Pozdrawiam.
Cieszę się, że się podobało. Najbardziej bałam się, iż nie zdołam przekazać magii chwili, ale skoro się udało... Nic, tylko się cieszyć! Bardzo jestem ciekawa, jakie masz koncepcje odnośnie Raisy. Może udało ci się rozszyfrować zagadkę, kto wie? No i przepraszam, że jeszcze mnie u Ciebie nie było. Przeczytałam rozdział, ale brakuje mi czasu, żeby porządnie skomentować.
UsuńOch, ile tajemnic :D
OdpowiedzUsuńRaisa podejrzewa, że Shane'a opętał demon, ale dla mnie to by było zbyt oczywiste. Czuję, że za tym stoi coś więcej. Poza tym nie wie, że to chłopak jest tym okrutnym mordercą stróża z parku. To by się zdziwiła, co się z Shanem niedobrego dzieje :/
Potem próba odzyskania Seleny i spotkanie z niezwykłą, tajemniczą kobietą. Kim ona jest i czemu nie chciała się przedstawić? Wydaje się dużo wiedzieć, ale oczywiście nie mogła się podzielić tym wprost. Zamiast tego sugerowała różne rzeczy o Raisie, jak to, że nie może się nazywać Posłannikiem. To kim w takim razie? Przynajmniej udoskonaliła jej kosę, co na pewno się teraz przyda. Robi się coraz dziwniej, niebezpieczniej i ekscytująco :>
Pozdrawiam!
Masz rację, opętanie przez demona byłoby za proste. Zresztą koncepcję na tą parę mam od dawna, więc taka wersja w ogóle by mi tu nie pasowała;P Raisa z pewnością się zdziwi, ale do tego momentu jeszcze trochę czasu minie;) Tajemnicza kobieta z pewnością wie o Raisie wszystko. No i cieszę się, że zaciekawiłam;)
UsuńRozdział mi się podobał, choć nie było w nim Shane'a. Bardzo jestem ciekawa, kim jest ta tajemnicza kobieta - moc Raisy? Niewiele mi to mówi. Raisa jest najwyraźniej kimś o wiele więcej niż posłanniczką;) W następnym rozdziale już będzie Shane? A to się biedna Raisa zdziwi...:/
OdpowiedzUsuńPs. Serdecznie zapraszam na Gorącą Krew:) Pozdrawiam:)
Na Shane'a będziesz musiała jeszcze poczekać;P W następnym rozdziale jeszcze zajmę się Raisą. W końcu trzeba jakoś zakończyć sprawę z Kosą. Raisa jest zdecydowanie kimś więcej niż Posłanniczką. Ciekawe, czy zdołam Cie zaskoczyć;P
UsuńKurczę, a taka byłam pewna, że już skomentowałam... No nic, dzięki, że mi przypomniałaś, po twoim komentarzu weszłam sprawdzić, czy mam już wszystko nadrobione, bo teraz już sama nie wiem, gdzie byłam, a gdzie nie, a tu jednak jeszcze nie ma mojej opinii...
OdpowiedzUsuńRozdział był naprawdę świetny, serio. Tyle rewelacyjnych opisów... I świetna także ta wstawka z widzeniem kobiety w bieli, ale o tym za chwilę, bo chciałabym w miarę po kolei ogarnąć. Więc Raisie zaczyna się podobać normalne, ludzkie życie? Wiele traciła, patrząc na ludzkie słabostki z przymrużeniem oka i nie doceniając ich... Teraz się okazało, że nawet zwykła codzienność może być pasjonująca i warta zgłębienia, szczególnie, że dziewczyna ma teraz zupełnie inny ogląd na Czcigodną i na tą całą otoczkę, którą dotąd brała za prawdę. Nie dziwię się, że martwi ją Shane, czyżby faktycznie coś go opętało? Bo przecież w poprzednim rozdziale zdecydowanie nie zachowywał się normalnie. I widzę, że i tutaj do niego nawiązałaś, przytaczając opis ciała tego mężczyzny z parku.
Dobrze, że Raisa ma wsparcie Justine. Sama pewnie nie dałaby sobie ze wszystkim rady, w końcu może mieć poważne kłopoty, a i nie wszystkie problemy już rozwiązała. Czuję, że przywołanie Selene może być trochę problematyczne, podziwiam jej odwagę, że po słowach Justine w ogóle się tego podjęła.
Kim jest ta kobieta w bieli? Intryguje mnie zapowiedź tego, że dziewczyna wszystkiego zapomni, by dowiedzieć się dopiero w swoim czasie. Oj, umiesz tworzyć napięcie ^^. I zaraz, ona nie jest posłannikiem? To kim w takim razie? I dlaczego właśnie jej ukazała się ta kobieta?
Naprawdę fajny klimat historii ^^. Piszesz też jedne z lepszych opisów, jakie czytałam, i to w narracji pierwszoosobowej.
Cieszę się, że się spodobało;) Raisa odkrywa radość rzeczywistości na nowo. A co do Shane'a, jest się o co martwić. Aczkolwiek czy to opętanie, sama się przekonasz. Gdyby nie Justine, tak naprawdę Raisa nadal tkwiłaby zawieszona między światami. Sama nie potrafiłaby się przełamać. No i nadal wierzyłaby w Czcigodną. Także Justine odgrywa dużą rolę w życiu Raisy i pewnie jeszcze nie raz jej pomoże.
UsuńNo, a na wszystkie pytania dotyczące Raisy odpowiedź dostaniesz w swoim czasie. Wszystko zacznie sie powoli wyjaśniać, bo czuję, że za bardzo przeciągam to opowiadanie. Cieszę się, że opisy sie podobały. Narracja pierwszoosobowa jest jedyną, jaką potrafię się posługiwać, niestety...
Nie wierzę, że dopiero teraz to przeczytałam, jak to możliwe? O_o
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, naprawdę. Uwielbiam Twoj styl pisania 0 taka fantastyka pełną piersią, a Twoje kolejne pomysły zawsze wbijają mnie w krzesło. Nic tylko szacunek i wieczna cześć :D
Nie potrafię do końca zrozumieć co się wydarzyło. Dlaczego Raisa po prostu nie połączyła się z Selene, czemu pojawiła się ta zjawiskowa kobieta? I dlaczego jej pomogła? Nie wydaje mi się, żeby to wróżyło dobrze, ja zawsze mam złe przeczucia, gdy nagle ktoś obcy pomaga. No ale znając Ciebie, szybko się nie dowiem :D tak czy tak mam nadzieję, że Raisa powróci na Ziemię i będzie mogła spełnić swoje postanowienia. A Shane ... kurczę niech jej nie odtrąca. Ja wciąż widzę dla nich szansę :)
Pozdrawiam i czekam na kolejny, dużo weny życzę, a w tej chwili wspaniałej śnieżnej Wielkanocy :D
Dziękuję za życzenia;) No i oczywiście cieszę się, że rozdział przypadł do gustu;) Bez wątpienia dla Shane'a i Raisy jest szansa, bez obaw. Po prostu trochę im to utrudniam;P A co do białej pani... Jeszcze nie wiem, kiedy to wyjaśnię. Koncepcję mam przemyślaną, no ale wyjdzie w praniu. Pozdrawiam;)
Usuń