Rozdział 15

Oniemiały wpatrywałem się w miejsce, gdzie stała Sherry. To nie mogła być prawda. Dlaczego moja siostra miałaby… Nic z tego nie rozumiałem. Nawet, jeśli odczytałaby sytuację jako atak na mnie, to powinna pobiec po pomoc albo zacząć krzyczeć, albo… Sam nie wiedziałem, co jeszcze zrobiłaby normalna dziewczyna, ale na pewno nie rzucałaby nożem w inną osobę, w dodatku z takiej odległości. Czemu jej zawsze życzliwie uśmiechniętą twarz wykrzywiał taki grymas zadowolenia i chorej satysfakcji? Czyżbym przeoczył coś ważnego?
- Dlaczego? – spytałem cicho. Chyba w głębi ducha liczyłem, że jakoś sensownie się usprawiedliwi.  Tymczasem tylko się roześmiała w ten nieprzyjemny sposób. Zupełnie, jakbym słyszał szaleńczy chichot seryjnego mordercy, który właśnie dopadł kolejną ofiarę. Mimowolnie się wzdrygnąłem.
- „Dlaczego?” Zabawne zadajesz pytania. Czy zawsze musi istnieć powód? Może po prostu chciałam się zabawić?
- Kim jesteś? – wycedziłem przez zęby, zaciskając dłonie w pięści. To nie mogła być Sherry. Mieszkałem z nią tyle lat. Chyba zauważyłbym, że jest cholerną sadystką!
- Nie poznajesz swojej kochanej siostrzyczki? Czuję się urażona. Będziesz musiał bardzo ładnie prosić, żebym ci wybaczyła. Mam już chyba nawet pomysł na karę…
- Przestań ze mną pogrywać! – krzyknąłem, przerywając jej bezsensowny monolog.  – Raczej kiepsko u ciebie z talentem aktorskim. Nie zachowujesz się jak Sherry.
- Doprawdy? Jak do tej pory nieźle mi szło – mruknęła, udając zmartwioną. Zwyczajnie sobie ze mnie żartowała. Co chciała w ten sposób zyskać?  Wyglądało to trochę jak gra na czas.  Chociaż musiałem przyznać, że uwaga była trafna. Nie zauważyłem różnicy między prawdziwą Sherry, a tym czymś.
- Przestań się zgrywać. Czego chcesz? Nie przyszłaś tu, żeby zabić Raisę, prawda?  Ten cios był przeznaczony dla mnie.
- Całkiem jesteś bystry, choć nie wyglądasz. W nagrodę zdradzę ci kilka sekretów. Co ty na to? – Pytanie zadane niewinnym głosikiem wzmogło moją podejrzliwość.  Zdecydowanie za bardzo była z siebie zadowolona. Zachowywała się jak dziecko robiące psikusy dorosłym.
- W porządku – odparłem, licząc, że właśnie tego oczekuje. No cóż, nie pomyliłem się. Zareagowała pokazaniem języka, mówiąc jednocześnie:
- Będziesz musiał mnie złapać. Wydaje mi się jednak, że jeśli teraz za mną pobiegniesz i nie pomożesz tej panience, to długo nie pożyje. Wprawdzie nóż nieco tamuje krwawienie, ale bez fachowej opieki wykrwawi się w przeciągu kilku godzin. Co wybierzesz? – Obróciwszy się na pięcie, zaczęła biec. W pierwszej chwili chciałem ruszyć za nią, lecz… Z Raisą faktycznie nie było najlepiej. Straciła dużo krwi. Oddychała też coraz płycej. Nie mogłem jej opuścić po tym, jak uratowała mi życie. Z drugiej strony musiałem się dowiedzieć, co się stało z Sherry. Nie wierzyłem, żeby napastniczka nią była. Niby wszystko się zgadzało: włosy, głos, sposób chodzenia, ale już nie zachowywała się jak dziewczyna, z którą dorastałem. Zawahałem się.
- Możesz iść. Nawet powinieneś. Ja w tym czasie zajmę się Raisą. – Podskoczyłem na dźwięk głosu Justine. Uśmiechała się jak zwykle, choć spojrzenie miała poważne.
- Skąd się tutaj wzięłaś? – wykrztusiłem. Zaśmiała się cicho.
- Wybacz, że cię przestraszyłam. Od jakiegoś czasu obserwowałam Sherry. Kiedy nieoczekiwanie wyszła z przyjęcia, ruszyłam za nią.
- Jak to obserwowałaś? O co w tym wszystkim chodzi? – Kolejne zagadki. Nawet Justine posiadała jakieś sekrety. Czy w moim otoczeniu naprawdę nie było nikogo normalnego?
- Nie ma czasu na wyjaśnienia. Jeśli się nie pośpieszysz, nie dowiesz się prawdy o siostrze.
- Ale Raisa…
- Już mówiłam, żebyś mi ją zostawił. – Skoro tak stawiała sprawę, mogłem odejść ze spokojnym sumieniem. Już chciałem rozpocząć pogoń, gdy poczułem, jak Justine chwyta mnie za rękę, po czym wciska w dłoń coś zimnego. Sztylet! Posłałem jej pełne niezrozumienia spojrzenie.
- W razie, gdyby chciała dokończyć to, co zaczęła. Poza tym, jeśli moje przypuszczenia są słuszne, przyda ci się do uwolnienia Sherry.  
- Co masz na myśli? – Nie za bardzo rozumiałem. Moja siostra była więziona przez tę dziewczynę? A nawet jeśli, jak niby nożyk miał mi pomóc? Bardziej przydałby się łom. Chyba, że chodziło o coś zupełnie innego… Dość! Znowu niepotrzebnie się zastanawiałem, zamiast działać. Zacisnąłem darowane ostrze w dłoni i ruszyłem w pogoń. Zanim zniknąłem za zakrętem, zdążyłem posłać ostatnie spojrzenie w kierunku Raisy. Głowa Posłanniczki bezwładnie zwisała w ramionach blondynki. Mimowolnie poczułem ukłucie w sercu. Miałem tylko nadzieję, że spotkamy się po tym wszystkim. W końcu powinienem jej podziękować za uratowanie życia.
Wypadłem na główną ulicę, rozglądając się w poszukiwaniu podróbki siostry. Opierała się o mur kilka budynków dalej. Nie wyglądała, jakby się jej śpieszyło. Najwidoczniej czekała na mnie. Doskonale wiedziała, że i tak za nią pobiegnę. Czyżby wiedziała o obecności Justine? Bardzo prawdopodobne. Chociaż przeczucie mówiło, iż uważała swojego przeciwnika za drania, który w imię własnego interesu był w stanie poświęcić czyjeś życie. Nie interesowało mnie jej zdanie. Tłumiąc gniew, natychmiast skierowałem się w stronę fałszywej Sherry. Uśmiechnąwszy się, skinęła przywołująco palcem, po czym zaczęła biec przed siebie. Przypuszczalnie świetnie się bawiła, denerwując jeszcze bardziej swoją ofiarę. Zakląłem cicho. Nienawidziłem, gdy robiono ze mnie głupka.
Mijałem kolejne ulice, niejednokrotnie zderzając się z grupkami przechodzących przechodniów. Żegnali mnie wyzwiskami albo poirytowanymi spojrzeniami. No tak, kto normalny gania bez powodu po ulicach? Na obecność dziewczyny nie reagowali, więc przypuszczalnie była niewidzialna. Jak zawsze grałem kozła ofiarnego. Nic nowego, zdążyłem przywyknąć do tej roli. W półświatku naszego uroczego miasteczka zajmowałem podobną pozycję. Wszystko przez to, że nie potrafiłem być całkiem bezlitosny. Na widok tortur robiło mi się słabo, nie mówiąc o próbach dokonania zabójstwa. Mimo to zawsze udawałem twardziela, złego potwora, który bez wahania wymierzy karę, jeśli coś mu się nie spodoba. Szkoda, że nie działało na nikogo, oprócz dzieciaków w szkole i obrabowywanych panienek.
Raptem dziewczyna zatrzymała się. Przystanąłem kilka metrów za nią, dysząc ciężko. Popatrzyła na mnie z politowaniem. Nie było widać, żeby szaleńczy bieg przez miasto ją zmęczył. Prawdopodobnie stałem naprzeciwko demona, więc nie powinienem się dziwić. Tylko ta twarz… Przypominała momenty, w których Sherry zdołała mi wyciąć psikusa i z zadowoleniem opowiadała o swoim triumfie mamie. Cholerny potwór! Bezcześcił jedyne szczęśliwe wspomnienia.
- Kondycyjka już nie ta, braciszku – sarknęła. Posłałem jej mordercze spojrzenie. Odpowiedziała złośliwym uśmieszkiem.
- Co teraz? – spytałem.
- Będę czekała na dachu. – Jeszcze nie wybrzmiały ostatnie słowa, a ona tak po prostu zniknęła. Z bólem popatrzyłem na dziesięciopiętrowy budynek po lewej. Nie było tu innego o płaskim zadaszeniu, więc musiało jej chodzić o ten.  Szykowała się kolejna przebieżka. Wprawdzie mieli  windę, ale działanie urządzenia pozostawiało wiele do życzenia. Westchnąłem ciężko. Jeżeli chciałem się czegoś dowiedzieć, nie mogłem narzekać. Nie ociągając się dłużej, wbiegłem do środka, potrącając kilku ważniaków w markowych garniturach. Tacy przynajmniej zachowywali spokój. Krzyki były poniżej ich godności. Uniknąwszy sceny, ruszyłem w kierunku windy. Przed wejściem zebrała się już spora grupka osób. Nie było szans, żebym wcisnął się za pierwszym razem. Musiałbym czekać na drugą turę, a nie mogłem marnotrawić czasu.
- Dziesięć pięter, co? – mruknąłem do siebie. Drzwi prowadzące na klatkę schodową znajdowały się tuż obok windy. Przepchnąłem się przez tłumek blokujący dostęp do wejścia. Tak jak się spodziewałem, na schodach nie było nikogo. Przynajmniej nie musiałem się przeciskać.
Dostanie się na dach zabrało mi sporo czasu. W końcu jednak, słaniając się na nogach, stanąłem przed nią. Usta dziewczyny automatyczne wygięły się w charakterystycznym uśmieszku.
- Coś ci to długo zajęło. Zaczęłam nawet zastanawiać się, czy nie uciąć sobie drzemki. 
- Nie mam ochoty przebywać w twoim towarzystwie dłużej, niż to konieczne, więc przejdźmy do rzeczy. Kim jesteś?
- Jejku, szczery z ciebie facet. Nie pomyślałeś, że takimi słowami mogłeś mnie urazić? – Nie odpowiedziałem. Moim celem nie było prowadzenie jakiejś bezsensownej rozmowy.
- Rozumiem aluzję. Swoją drogą jesteś oziębły niczym  góra lodowa. Skoro jednak obiecałam, że ci co nieco wyjaśnię, dotrzymam słowa. W przeciwieństwie do niektórych demonów mam coś takiego jak dumę.
- Akurat – prychnąłem. – Przyznajesz, iż jesteś demonem? – Ulżyło mi.  Miałem rację. To nie była prawdziwa Sherry.
- Tak, jestem. Mam to powiedzieć jeszcze jaśniej? – zironizowała. Zdawało mi się, czy wyszedłem na kompletnego idiotę? Nieważne. Musiałem wyciągnąć z niej jak najwięcej informacji. Odpłacenie za zniewagę mogłem zostawić sobie na później.
- Co zrobiłaś z Sherry? Dlaczego wyglądasz jak ona? – Najbardziej nurtujące mnie pytanie wreszcie padło. Przez chwilę panowała cisza. Wydawała się zastanawiać, co powiedzieć. Zaczynałem się niecierpliwić, gdy odparła:
- Obserwowałam ją przez jakieś trzy lata, poznając na wylot zmartwienia, uczucia oraz pragnienia kobiety, którą tytułowałeś siostrą, choć nawet nią nie była. Wiesz, demon może podporządkować sobie duszę człowieka tylko wtedy, gdy zna jego słaby punkt. Zabawne, iż  słabością Sherry byłeś ty. Od zawsze ci zazdrościła. Wydawało jej się, że matka kocha cię bardziej. Dusiła w sobie złość, gdy dowiadywała się z listów ciotuni o kolejnych wybrykach, które uszły ci płazem. Z drugiej strony jednak czuła, że żywi względem ciebie uczucia daleko silniejsze niż zwykła, siostrzana miłość.  Uciekła z Sorrow, próbując nabrać dystansu i wybić sobie z głowy braciszka. Naiwniaczka! Jak by to było takie proste. Miałam niezły ubaw, patrząc na jej wewnętrzne rozdarcie. Nie zliczę, ile razy pakowała się z zamiarem powrotu. Ostatecznie rezygnowała, doskonale zdając sobie sprawę, iż  nie zdołałaby ukrywać uczucia. Powoli staczała się na dno. Narkotyki, alkohol… Żyła na wiecznym haju. Biedna, niekochana sierotka. Idealny cel dla demona pasożytniczego. Kiedy ukazałam się jej, mówiąc, że zabiorę cały ten ból, wyciągnęła rękę z dziecięcą ufnością. I tak przejęłam jej ciało, duszę spychając na margines. Kiedy zdała sobie sprawę, co się stało, zaczęła błagać, bym  ją zostawiła. Bezradna duszyczka wiła się jak oszalała, na przemian płacząc i krzycząc. Cały czas skomlała „Zostaw mnie”, „Dlaczego to robisz?”. – Nagle przerwała, wybuchając niekontrolowanym śmiechem przepełnionym okrucieństwem. Czemu przypominała mi wiedźmę z kreskówek? Nie to się jednak liczyło. Sherry się we mnie zakochała… Wciąż nie do końca to do mnie docierało. Jak mogłem nie zauważyć?  Nagła decyzja o wyjeździe… Powinienem był zapytać o powód, zamiast obrażać się niby małe dziecko. I pomyśleć, że to przeze mnie stała się na tyle słaba, by paść łupem potwora. Byłem taki głupi!
- Najbardziej jednak podobała mi się jej reakcja, gdy zdradziłam cały swój plan – kontynuowała demonica, ocierając łzy. Płakała ze śmiechu! Zatoczyłem się jak pijany, by po chwili runąć na kolana.  Znowu ktoś bliski cierpiał z mojej winy. Czułem, jak ogarnia mnie furia. Ostatkiem sił powstrzymywałem się, by dotrwać do końca relacji diablicy. – Wiła się z bólu, próbując mnie powstrzymać przed przeniknięciem do rodziny. Piszczała jak zamknięty w komórce psiak. Początkowo planowałam całkowicie pozbawić ją zdolności samodzielnego myślenia. Miała stać się lalką dostarczającą mi energii, ale te jej żywe reakcje tak mnie bawiły, że pomyślałam, iż podręczę ją  jeszcze trochę.  Zmusiłam Sherry do patrzenia na powoli konającą matkę, którą żywiłam się każdego wieczora. Głupia ciotunia nawet nie podejrzewała, że jej kochana siostrzenica pozbawia Alice życia. Nawiasem mówiąc, masz całkiem smaczną mamuśkę. Chociaż nie umywa się do siostry. Ogrom cierpienia nadał jej duszy przyjemny posmak i nadzwyczajną pożywność.  Nie spotkałam wcześniej człowieka, który wytrzymałby tak długo. No, ale chyba zbaczam z głównego tematu. Niestety, po tej akcji na schodach, kiedy powiedziała ci, że wie o demonach, musiałam ją ukarać. Była tak zdeterminowana, iż wykorzystała moją uśpioną czujność, by cię ostrzec. Przez chwile bałam się nawet o powodzenie planu, ale okazałeś się wyjątkowo niedomyślny. W efekcie skończyła jako więzień iluzji. Nie ma pojęcia, co się dzieje wokół. Zamiast tego w kółko przeżywa twoją śmierć.  Raz za razem ogląda rozrywane członki swojego kochasia i jego umęczone spojrzenie. Już teraz jest wrakiem emocjonalnym. Nawet nie wiesz, jaką przyjemnością napawa mnie słuchanie jej rozdzierających krzyków, oglądanie kaskad łez spływających po policzkach oraz wykrzywionej bólem twarzy. Cierpienie ją przenikające jest nie do opisania. Jakby każdą cząsteczkę duszy rozrywało na strzępy… Nie, to nawet w jednej setnej nie oddaje faktycznego stanu rzeczy.
- Przestań – wycharczałem. Nie mogłem dłużej tego znieść. Byłem draniem, skazując Sherry na takie cierpienia. Rozpacz pochłaniała mnie, mieszając się z nienawiścią do demonów i samego siebie.
- Mówiłeś coś? – spytała z kpiną w głosie. – Chyba mi się wydawało. W takim razie opowiem ci…
- PRZESTAŃ! – wrzasnąłem. Poczułem, jakbym zerwał wszelkie tamy w duszy. Żyłami popłynął czysty ogień, wypalający każdy skrawek ciała. Ból eksplodował, obejmując już nie tylko głowę, ale i pozostałe członki. Dyszałem ciężko, usiłując się uspokoić, choć podświadomie wiedziałem, że to na nic. Ukryłem twarz w dłoniach, wbijając paznokcie w skórę. Krzyczałem w środku, wiłem się, a mimo wszystko z ust nie wyrwał się nawet jęk. Nienawiść powoli odbierała zdolność do racjonalnego myślenia. Pragnąłem tylko zabić. Patrzeć na strach oraz cierpienie przeciwnika.  Nikt nie byłby w stanie mnie teraz powstrzymać.
Z wysiłkiem podniosłem się, po czym zrobiłem kilka chwiejnych kroków w kierunku wroga. Dłonie ześlizgnęły się z głowy. Wydawało mi się, czy temperatura wokół faktycznie wzrosła? Świat przesłoniła czerwona mgiełka. Demonica zaczęła się cofać. Z satysfakcją spostrzegłem przerażenie odmalowujące się na jej obliczu.
- A jednak mówili prawdę… Naprawdę jesteś Czarnym Feniksem – wyszeptała drżącym głosem,  w którym można było wyczuć nutkę fascynacji. Nie spodobało mi się to. Wyciągnąłem rękę w jej kierunku. Niemal natychmiast zesztywniała. Po policzkach pociekły jej łzy, a usta wygięły się w grymasie bólu. Powoli zbliżałem się do niej, napawając się atmosferą strachu. Podszedłszy na odległość kilku centymetrów, chwyciłem ją za głowę i uniosłem do góry. Żar w ciele zapłonął na nowo, przesyłając dziwną energię przez nerwy. Nagle kobieta zaczęła rzucać się jak w napadzie epilepsji. Urywane strzępki wyrazów z trudem wydostawały się z jej gardła. Nie wytrzymała długo. Wystarczyło zaledwie kilka minut, by porzuciła swojego żywiciela i uciekła na drugi koniec dachu. Odrzuciłem na bok zwłoki. Dlaczego były mi tak obojętne? Zupełnie, jakby wszelkie uczucia zniknęły. Pozostała jedynie chęć mordu. Co się działo? Nie mogłem się zatrzymać. Musiałem dopełnić zemsty.
- Teraz odpokutujesz za swoje grzechy – powiedziałem wypranym z emocji głosem, przypierając wroga do muru.
- Co ci to da? Sherry nie będzie żyła. Ustawiłam w jej mózgu mechanizm na wypadek takiej sytuacji. Pozbawiona towarzystwa swego pasożyta, zginie. Zabiłeś ją, Feniksie. 
- Zapłać za popełnione zło. Chcę poczuć twój ból. – Przymknąłem delikatnie powieki. Potworny krzyk zagłuszył odgłosy ulicy. Nie bałem się, że kogoś to zaalarmuje. Po prostu wiedziałem, iż nikt jej nie usłyszał.
Kiedy otworzyłem oczy, z demona została tylko kupka popiołu. Cały gniew gdzieś zniknął. Pozostało przerażenie. Co ja zrobiłem? Jak? Zacząłem drzeć.  Rozbieganym spojrzeniem przemykałem z kąta w kąt, próbując zrozumieć zaistniałą przed chwilą sytuację. Czyżbym był potworem? Przecież nikt normalny nie byłby w stanie spalić diabła na wiór…
- Shane? – Ktoś chwycił mnie za rękaw koszuli. Sherry! Spojrzałem na dziewczynę z ulgą, ale niemal natychmiast rozpacz uderzyła z podwójną siłą. Słowa tamtej kobiety boleśnie wyryły się w duszy. Jakoś w szale, który mnie ogarnął, w ogóle nie zwróciłem na to uwagi. Ona umierała… W tęczówkach koloru miodu na próżno szukałem dawnego blasku. Gasły.
- Przepraszam – szepnęła. – Gdybym była silniejsza…
- Nie, to moja wina. Jak mogłem się nie domyśleć?
- A więc ci powiedziała… - przerwała, przenosząc spojrzenie ze mnie na niebo. – Wiesz, nigdy nie byłeś zbyt spostrzegawczy w kwestii uczuć. – Zaśmiała się delikatnie, płacąc za chwilę radości własną krwią. Strumień czerwonej posoki spłynął z sinych ust. Po policzkach popłynęły nam łzy. Nawet ja nie potrafiłem ich dłużej powstrzymywać. Może nie potrafiłem obdarzyć Sherry romantyczną miłością, ale kochałem ją jak na brata przystało.
- Już czas – dodała po chwili, z wysiłkiem unosząc dłoń i kładąc ją na mojej twarzy. – Dziękuję.
- Za co? – Ona jeszcze mi dziękowała? Poczułem się tym podlej. Przecież byłem prawdziwym winowajcą.
- Sprawiłeś, że umieram jako wolna osoba. Myślałam, iż nigdy nie wydostanę się z tej niewoli. Ja… - Nagle zamilkła. Ręka z łoskotem opadła na beton. Z oczu znikło życie. Odeszła. Przez moment nie byłem w stanie wykonać nawet najmniejszego ruchu.  Tak, jakby mózg pragnął przygotować mnie na wszystkie psychiczne konsekwencje strasznej informacji. 
- Nie. Proszę, nie – wyrzuciłem z siebie po jakimś czasie, przytulając jej martwe ciało. – NIE! 
***
Nie jestem zadowolona, oj nie. Miało wyjść dramatycznie, a jest...  No właśnie, brak mi słów. Przepraszam Was strasznie. Następnym razem postaram się zrobić to lepiej.
Dedykacja dla Nymerii. Dziękuję za każde ciepłe słowo.
Polecam zerknąć sobie na muzykę, bo ona w sumie sprawiła, że los Sherry potoczył się tak, a nie inaczej.  Poza tym właśnie jestem po obejrzeniu "Darker than Black", stąd skłonność do dokopywania bohaterom.

30 komentarzy:

  1. What?! Już nowy rozdział? O_O Ja jeszcze nie zdążyłam starego skomentować ^^" A mnie się podobało. Powinnaś być dumna! Nie każdy potrafi pisać, ale ty za to... oj, tak, tak! Potrafisz i to w takim pięknym stylu :) Notka bardzo przypadła mi do gustu ;) A końcówka - mimo iż życzyłam jej śmierci - i tak mnie wzruszyła. Moim zdaniem rozdział był dramatyczny i już. ;)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bić to ja cię będę za takie gadanie == Ale powiem szczerze, że mam nie mały niedosyt po tym rozdziale ;) Był intrygujący, wciągający... i śmierć na końcu jednej z tych postaci, którym to życzyłam odkąd się pojawili, a mi jeszcze czegoś brakuje... Jestem dziwna i ja to wiem! O_O Bye~!;)

      Usuń
    2. Osobiście rozdział ubóstwiam, ale brakowało mi tylko jednej, jedynej rzeczy albo raczej postaci... Raisy! ^w^ Coś nie potrafię się przyzwyczaić do tego, że jest nieprzytomna trzymana w rękach blondyny. Przydałaby się jakaś jej gadka... Ewentualnie powinna być trzymana przez Shane *v*- nazwałam moją Victorię tym samym imieniem? O_o - i... taa... jestem niepoprawną romantyczką, ale taka myśl mnie naszła jak czytałam nowy rozdział ^w^ Chociaż i tak było słodkie jak Shane zachował się względem Posłanniczki. Pozdrawiam ;)

      Usuń
    3. Co do Raisy, planuję następny rozdział z jej perspektywy;) Gadka, tak to pasuje do Raisy;P

      Usuń
  2. No skoro miało być dramatycznie, to może niedokońca Ci wyszło, ale i tak ogólnie bardzo dobrze:) Tak na świeżo, wydaje mi się że mogłaś bardziej rozwinąć opisy uczuć Shane'a. Co prawda nienawidze jakichkolwiek opisów, ale Tobie zadziwiająco dobrze wychodzą i wcale mi nie przeszkadzają, a wręcz są niezbędną częścią tekstu:) Nie wiem czy to dobre spostrzeżenie:) tak po prostu mi się wydaje:) Sama musisz zdecydować co tu jest nie tak i nie popełnić tego błędu przy następnym rozdziale:)
    Pozdrawiam,
    Czika:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zamieszczałam tu zbyt wielu opisów, gdyż kolejne rozdziały szykują się bardziej właśnie opisowe, refleksyjne. Ostrzegałam, że ten rozdział to beznadzieja. Mimo wszystko cieszę się, że go przełknęłaś.

      Usuń
    2. A to jak to celowo, to wykreśl z mojego komentarza ten kawałek:) Ogólnie jest naprawde bardzo dobrze:) i sorki że wcześniej nie napisałam tego komentarza ale dopiero teraz kapnęłam się że mi odpisałaś:) I przeczytaj mój apel do św. Mikołaja (czyli do Ciebie:D). Jest jakieś dwadzieścia pare komentarzy niżej:) Swoją drogą, widzę że przybyło paru czytelników:)
      Czika:)

      Usuń
  3. Aż mi tak trochę... zmiękło coś w środku. Kiedy nagle okazało się, że prawdziwa Sherry siedzi uwięziona w swoim własnym ciele i że jej uczucia do Shane'a były więcej niż braterskie, nagle poczułam taką wielką fascynację do niej *-* Kurczę, że też nie mogła pożyć dłużej. W pewnym sensie to likwiduje potencjalny problem uczuciowy Shane'a na lini Shane - Raisa. Zrobiło mi się tak żal Sherry, może mam słabość do zagubionych ludzi.
    Rozdział z pewnością był dramatyczny, tak jak miał być! I jak zwykle jesteś kontrolerem moich uczuć. Jakkolwiek to zabrzmi - lubię to, że lubię tu wracać. Nie wszędzie lubię, tu lubię.
    Współczuję Shane' owi, to co musi teraz przeżywać w środku z pewnością jest nie do opisania - chociaż oczekuję,że to właśnie zrobisz :P No i Raisa! Czas poczytać o Raisie. Czytając fragment o Justine zaczęłam się zastanawiać czy nie jest to jakiś podstęp. W sumie... osłabiona Raisa to dobry cel do zgładzenia.
    W każdym razie... rozdział bardzo mi się podobał, nie wiem jak możesz nie być z niego zadowolona, serio. Liczę, że już szykujesz następny (:
    + Szablon cudowny, jak już pisałam. Nie widzę tu żadnej zbędnej kreski o.o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiesz nawet, jak cieszy mnie fakt, że lubisz tu wracać. Z pewnością będę opisywać uczucia Shane'a. choć z różnym może mi to wyjść skutkiem. Poza tym następny rozdział będzie prawdopodobnie z perspektywy Raisy, aczkolwiek planuję kilka takich spokojniejszych rozdziałów;) A co do Justine... Zobaczysz;P

      Usuń
  4. Rozdział jest świetny. Jak zawsze zresztą. xD
    Mam nadzieje, że Raisie nic nie będzie... Justine mnie zaskoczyła.. Jak widać jest bardzo spostrzegawcza, ale... może się to wydawać podejrzane. Bo pojawia się ona nagle i mówi, że się nią zajmie. Zgadzam się tutaj z Emily. Raisa jest bezbronna i osłabiona, więc dobrym celem.
    Shane musiał przeżyć ogromny szok... Nawet nie mogę sobie wyobrazić co on może czuć...
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. *.*
    Szablon jest świetny. ;D
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że chcesz dokopywać bohaterom^^ potem i tak zawsze kończy się dobrze... niestety xD
    Mam nadzieję, że następny rozdział będzie równie dobry co ten:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem, czy wyszło tak dramatycznie, jak zamierzałaś, ale na pewno wyszło przejmująco i smutno. Po raz pierwszy polubiłam Sherry, tą prawdziwą Sherry, a ona właśnie ginie. Cóż za ironia losu :( Demonica się przeliczyła, ale i tak zdążyła wyrządzić już dużo zła. Szkoda, że Shane nie domyślił się wszystkiego wcześniej, ale może teraz będzie bardziej uważny i czujny na wszystko, co się wokół niego dzieje. Dodam jeszcze, że bardzo wymownie opisałaś jego uczucia, aż zrobiłam się równie wściekła, co on. Mam tylko nadzieję, że Raisa się wykaraska i rozwiąże jakoś całą sytuację sprzed ich pojedynku i o uśmierceniu chłopaka nie będzie mowy. A Justine to bardzo tajemnicza postać i zastanawiam się, do czego ma służyć ten sztylet, który dała Shane'owi.
    POzdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Doskonale oddałaś emocje bohatera. Opisy piękne. Takie mroczne sceny zawsze wychodzą Ci rewelacyjnie. Żal mi Sherry. Właściwie nie była niczemu winna - to demon ją opętał. No i Shane... Jest Czarnym Feniksem. Dysponuje ogromną mocą, która właśnie się ujawniła. Ciekawe co z Raisą. Mam nadzieję, że żyje i wszystko z nią będzie w porządku.
    Pozdrawiam i do następnego razu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ej, ej, Ty chyba jesteś nienormalna o.O Tak, wiem, fajny początek... No, ale co mam napisać? Właśnie jak dla mnie był dramatyczny. Końcówka genialna. Uśmierciłaś Sherry! Szczerze mówiąc chciałam ją jakoś poznać taką, jaka była naprawdę, ale ok, może być taka wersja. Zwłaszcza, że jest TAKA. Bo z pewnością nie spodziewałam się tego, że dziewczyna była zakochana w Shane'ie! Oj, nie, nie... Chyba największe zaskoczenie w tym rozdziale, ba, w całym opowiadaniu!
    W ogóle nie myślałam, że to ona , a raczej ta demonica tak działa na matkę Shane'a! Że to ona ją osłabiała... Oooj, zawarłaś w tym rozdziale bardzo dużo informacji wyjaśniających. Lubię to!
    Naprawdę nie uważam, że powinnaś być niezadowolona, bo było bardzo dużo akcji, opisy *.* duuużo opisów! Do tego, jak już chyba 14 razy pisałam ;d, mam lekki styl, czyta się przyjemnie, szybko. Nawet jakby komuś nie przypadła do gustu treść, czyli że wydarzenia, to rozdział i tak jest tak napisany, że TRZEBA go doceniać. Chociaż nie wiem, czy oprócz Ciebie znajdzie się chociaż JEDNA osoba, która by uznała, że jej się nie podoba. Możesz mi wierzyć, że nie ;)) Taki niestety masz styl ;d

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem pod wrażeniem i tyle! Genialne! Wiem, wiem zbyt obojętnie podchodzę do dokopywania bohaterom, ale cóż poradzić, kiedy właśnie sama zrobiłam to też swoim (tak, w końcu dodałam nową notkę). Mniejsza jednak o to... ja jestem naprawdę urzeczona. Wszystko zostało opisane tak fantastycznie, że powoli zaczyna brakować mi słów. Faktem jest, że uśmierciłaś Sherry, mimo to cieszę się, że odeszła ona z tego świata szczęśliwa, jak również, że w końcu dowiedziałam się dlaczego Shane jest tak poszukiwany i atakowany przez demony. Czarny Feniks, tak? Zapowiada się naprawdę ciekawie i nie powiem teraz to już zdołałaś mnie całkowicie złapać w swoje sidła. Dlaczego? Sama nie jestem do końca pewna, ale chyba mam tendencje do uzależniania się od historii, w których bohater nagle musi odnaleźć się w zupełnie innej sytuacji niż był do tej pory, a już szczególnie, gdy okazuje się, że ma ponadludzkie zdolności. Magia i horror, które się zazwyczaj za tym kryją są niczym magnes, który przyciąga mnie do siebie z niewyobrażalną siłą...
    Poza tym zastanawia mnie, co dzieje się z Raisą. Mam nadzieje, że przeżyje, ale... jak zareaguje na wieści, o tym, co stało się, kiedy była nieprzytomna? Czy uzna, że jednak naprawdę musi zabić chłopaka? Zresztą to, że okazuje się on być demonem wywoła w niej zapewne niemały szok. Jestem ciekawa! Nie mogę na to poradzić, ale będę musiała poczekać cierpliwie na ciąg dalszy. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Byłam pewna, że Shan w jakiś sposób uratuje Sherry, nie sądziłam, że ten wredny demon wysączy ją do końca. Strasznie mi jej szkoda, ale przynajmniej się uwolniła, a Shan odkrył w sobie moce, o których nie miał pojęcia. Pytanie: co z nimi teraz zrobi i po której stronie stanie? Jestem też ciekawa co będzie dalej z Raisą. Mam nadzieję, że uda jej się wyzdrowieć, a Śmierć jej nie ukarze.
    Nie powinnaś narzekać na rozdział, bo czytało się naprawdę fajnie. Czekam na więcej <3
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Było dramatycznie i to jeszcze jak. I smutno. Historia Sherry jest naprawdę tragiczna. Cierpiała za życia, tego normalnego, a potem również tego... nawet nie wiem, jak to nazwać. Gdyby nie zakochała się w bracie, jej los może potoczyłby się inaczej, może nie trafiłaby w łapsa tej demonicy i może nadal by żyła. Ciągłe przeżywanie śmierci ukochanej osoby musi być koszmarne, wyniszczające. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jak ona musiała się czuć. A Shane... jak poradzi sobie ze świadomością, że to przez niego? Pewnie będzie mu ciężko.
    Wracając jeszcze do Raisy. Co się z nią stanie? Mam nadzieję, że Justine jej pomoże. A tak poza tym, to ona zna prawdę o tym, kim jest Raisa? Sądziłam, że Justine to zwykła, trochę świrnięta dziewczyna. A tu taka niespodzianka :D
    Jeszcze dziwne zdolności Shane'a. No, ten rozdział zwalił mnie z nóg. Czym jest ten Czarny Feniks? To dlatego Śmierć chciała Shane'a, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  12. Hmmm ... głupio mi trochę, bo cały ten czas nienawidziłam Sherry, a to był demon w jej ciele. Zwracam jej honor i teraz to mi przykro, że zmarła. Ale wiesz zrobiłaś to specjalnie! Ta ankieta, czy Sherry ma zginąć, wszyscy głosowali że tak, bo nie wiedzieli najwazniejszej rzeczy, jak mogłaś? ^^
    Strasznie mi jej żal, chociaż wciąż nie mogę uwierzyć, że faktycznie zakochała się w Shanie ... to trochę dziwne ... oczywiście, jemu też współczuję, znowu stracił ważną dla siebie osobę. Mam tylko nadzieję, że oszczędzisz go już teraz i pozwolisz Raisie żyć. Ona nie może umrzeć, mam nadzieję, że o tym wiesz :D
    Czekam niecierpliwie na kolejny. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  13. No ja nie wierzę, że tak szybko dodałaś kolejny rozdział i nawet nie wiesz, jak bardzo mnie ta informacja ucieszyła :)
    W sumie to nie mam pojęcia, co ci się w nim nie podoba, bo według mnie wyszło naprawdę nieźle. Trochę więcej wiary w siebie i będzie good.
    Te wszystkie uczucia, emocje - tylko ty tak pięknie umiesz je opisywać i nawet nie próbuj mi tu protestować, bo to ja mam rację ^^ Z resztą, wystarczy, że poczytasz komentarze powyżej i widzisz, że jesteś przegłosowana.
    No, ale co do rozdziału bo trochę odeszłam od tematu... To szczególnie zaskoczyła mnie prawda dotycząca Sherry. Jejku, biedna dziewczyna :( Tyle musiała się wycierpieć i to przez to, że zakochała się w bracie, jak mniemam... Bo gdyby tego nie zrobiła, to jej życie mogłoby się potoczyć się inaczej. Gdy czytałam końcówkę, to jakoś tak smutno mi się zrobiło. Szkoda mi jej i Shane'a również. Jak on się będzie czuł ze świadomością, że stracił bliską osobę i jakby na to spojrzeć z innej strony, to w jakimś stopniu przez niego? No po prostu jest mi go cholernie żal.
    No, ale zaciekawiłaś mnie również zdolnościami chłopaka, które w tym rozdziale ujawniły się trochę bardziej. I od razu naszło mnie pytanie: Kim on tak właściwie jest? Demonem? Na to wszystko wskazuje, ale nie mam pojęcia, co ty sobie tam wymyśliłaś w tej swojej utalentowanej głowie.
    Aha, została jeszcze postać Raisy. Zastanawia mnie, co się z nią stanie. Chyba nie zamierzasz jej uśmiercić, co? Chociaż mam jakieś dziwne przeczucie, że pomoc, którą zaoferowała Justine nie była tak do końca bezinteresowna. To wszystko robi się coraz bardziej podejrzane i równocześnie coraz bardziej mnie ciekawi ^^ Dlatego już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. :O Ty mówisz, że jest źle i niedramatycznie?! Dziewczyno, ja się popłakałam! Dlaczego akurat Sherry? :c Nawet nie podejrzewałam, że opętał ją demon! Rozdział cudowny, wręcz rewelacyjny! Wyciskasz ze mnie łzy z łatwością xD
    Wybacz, że komentuję z opóźnieniem. Musiałam załatwić parę spraw ze swoim blogiem :) Ale teraz obiecuję być na bieżąco ;)
    Pozdrawiam :D
    I pisz tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie działa mi muzyka:( włączam i nic. Nie wiem, czemu.
    Wątek z Sherry jest świetny. Wyszło bardzo dramatycznie. A Ty jak zwykle narzekasz, ale wiem, że wcale tak nie myślisz, tylko chcesz, żebyśmy zaprzeczali, bo to absolutnie niemożliwe, żeby tak pisać i się nie doceniać:p Jeśli pod następnym rozdziałem napiszesz, że jesteś z niego (chociaż w miarę) zadowolona, to usłyszysz ode mnie kilka miłych i szczerych słów o Twoim talencie;) Zgoda? Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Hm. Próbuję sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek byłaś zadowolona ze swojego rozdziału - bez powodzenia. Kobieto, uświadom sobie swój talent! Jesteś genialną pisarką z ogromem cudownych pomysłów. Nic, tylko pisać, pisać, pisać!
    Jak tylko Shane zauważył, że jego siostra zachowuje się kompletnie inaczej, w moim wnętrzu zakiełkowało przeczucie, które z czasem okazało się prawdą. A więc ta prawdziwa Sherry została opętana przez demona... Już się bałam, iż Shane jest oszukiwany przez jedną z najbliższych sobie osób. Pojawienie się Justine kompletnie mnie zaskoczyło, bo nie sądziłam, że ona również jest zaangażowana w to wszystko. Wierzę, że z Raisą wszystko będzie w porządku i Posłanniczka wkrótce dojdzie do siebie.
    A więc Sherry zakochała się w Shanie? Ech, miłość naprawdę może być siłą destrukcyjną... Gdyby tak bardzo nie pogubiła się we własnych uczuciach, być może teraz by żyła. Scena jej śmierci chwyciła mnie za serce, naprawdę. A to, co uczynił Shane - najwidoczniej nie potrzebuje szkolenia do walki z demonami, skoro dysponuje tak ogromną mocą. Jestem ciekawa, co oznacza to bycie Czarnym Feniksem. Nieco mnie niepokoi ta bezuczuciowość, jaka zawładnęła chłopakiem przy unicestwianiu demona, ale może z czasem uda mu się nad tym zapanować.
    Naprawdę mi się podobało - rozdział trzymał w napięciu przez cały czas.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. Jezu... Świetny rozdział!!! I więcej raczej teraz nie napisze...

    OdpowiedzUsuń
  18. Ojej, ślicznie dziękuje za dedykacje ♥
    Rozdział, jak najbardziej mi się podoba. Końcowa scena bardzo mnie zasmuciła. Szkoda, że nie mieli więcej czasu, by porozmawiać, jako brat z siostrą, a nie demonem. Moce chłopaka coraz bardziej mnie intrygują ;) Oni wszyscy się go boją! Mam nadzieję, że Raisa szybko dojdzie do siebie... O.o ale bym chciała, żeby przeprowadziła z nim taką szczerą rozmowę.
    Podsumowując: rozdział bardzo mi się podoba, choć jest trochę za krótki. Chciałabym czytać, czytać i czytać!
    Wybacz, że tak krótko i przepraszam też za wszystkie błędy, ale piszę z telefonu.
    Pozdrawiam ciepło ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. Wreszcie nadrobiłam zaległości.
    W poprzednim rozdziale podobało mi się, jak płynie przeszłaś z walca do walki.
    No i to niespodziewane zakończenie.

    Ten jest trochę za krótki, a bynajmniej tak mi się wydaje. Żal mi Sherry i tego co ją spotkało.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  20. W końcu udało mi się przeczytać i... Brak mi słów. To naprawdę świetny rozdział i zazdroszczę ci go bo ostatnio w mojej głowie powstaje tylko byle co nie nadające sie do publikacji.
    Każde słowo tego rozdziału pochłonęłam z prędkością światła i teraz czuje niedosyt.

    W każdym razie dziękuje za urozmaicenie wieczoru i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział...

    OdpowiedzUsuń
  21. masz wspaniałego bloga! będzie mi miło jeśli spodoba Ci się mój i również go zaobserwujesz ;))

    OdpowiedzUsuń
  22. Hejka, czekam na mój prezent od Św.Mikołaja, nie wiesz może gdzie jest?:)Jakoś Mikołaj chyba przespał 6 grudnia, ale mam nadzieję że świąt nie przegapi:) Gdzie kolejny rozdział, ja się pytam?:)
    Pozdrawiam,
    Czika:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh święty Mikołaj to mnie zapomniał trochę wolnego czasu przynieść;) W każdym razie nowy rozdział... Mam napisane półtora strony, tak więc myślę, iż najpóźniej w Wigilię;)

      Usuń
    2. :) no to będę czekać:)

      Usuń